EDIT2: Rozdział pojawi się 31.01 :)
Um, więc właściwie nie wiem, co mam powiedzieć. Starałam się trochę rozesłać tego bloga, ale nie wiedziałam,że spotka się on z TAKIM odzewem. Znaczy, może to nie jest nic wielkiego, dla nie których, ale dla mnie to wiele, bardzo. Więc dziękuje, za każdy wasz komentarz no i za wejścia, których jest już 1114. Oczywiście, jeśli macie jakieś pytania wystarczy napisać do mnie w komentarzu na twitterze lub na tumblr, gdzie wam wygodniej.
Jeśli chodzi o wasze blogi, których jeszcze nie czytam. Będę starała się to stopniowo zmieniać.
Co do rozdziału, cóż jeśli mam być szczera nic ciekawego się nie dzieje, ale nie zniechęcajcie się, bo w końcu pierwsze rozdziały nigdy nie należą do łatwych. Tak naprawdę było on jeszcze dłuższy, jednak pomyślałam, że podzielę go na dwa inne. Z resztą 11 stron, to byłoby chyba za dużo. Dzięki wielkie dla cutiepatootie, która mimo tysiąca innych spraw, znalazła czas by sprawdzić! To chyba wszystko ode mnie. Dziękuje ponownie i zapraszam do czytania! Miłego. :-)
*
Siedzieli na strychu, przeglądając stare szpargały i
robiąc porządki. John nie zwracając szczególnej uwagi wyrzucał wszystko, co
spoczęło w jego rękach, a przedtem należało do jego żony. Wszystko kojarzyło mu
się z jej osobą, a on nie potrafił tego przeboleć. Grace odeszła, dokładnie dwa
miesiące temu. Był to dla niego wielki ból, ponieważ kochał ją jak nikogo
innego, była ogromną podporą. Potrafiła słuchać, podpowiedzieć, zawsze była
obok gdy tego potrzebował, dlatego też nie do końca potrafił pogodzić się z
tym, że jej nie ma. Czuł w sobie wielką pustkę, bo przecież ona zabrała ze sobą
część jego duszy i teraz musiał poradzić sobie sam. A to nigdy nie należało do
łatwych i przyjemnych spraw.
Spojrzał na
krzątającą się w drugiej części ich córkę, była do niej dobitnie podobna.
Długie do pasa, ciemne włosy falowały z każdym ruchem, piękne, zielone oczy
uważnie śledziły jakiś tekst zapisany w notatniku. Miały dokładnie takie same
rysy twarzy, figurę i gesty. Jedynie charakter Leila odziedziczyła po ojcu,
była ciekawska, uparta, wygadana, trochę kłótliwa i łatwo się denerwowała, ale
była też uczciwa, starała się nie kłamać no i mimo wszystko miała cholernie
dobre serce.
John wziął do ręki album ze zdjęciami i otworzył na
pierwszej stronie. Z fotografii uśmiechała się do niego piękna, młoda kobieta
trzymającej na rękach małe dziecko. Czując jak jego kąciki oczu zaczynając
piec, zamknął z hukiem pamiątkę wyrzucając ją za siebie.
Leila słysząc jak przedmiot upada, schowała malutki
notatnik do kieszeni spodni, a następnie w oka mgnieniu stanęła obok, kładąc
swoją kruchą dłoń na ramieniu ojca. John
odwrócił się w jej stronę posyłając nikły uśmiech, spojrzenie pełne bólu i
smutku. Oboje czuli się źle, mimo że minął już dłuższy czas, nie do końca
potrafili się z tym pogodzić. Żyli dalej, jak przedtem, jednak brakowało im
ciepłego uśmiechu, który każdego popołudnia witał ich gdy wracali z pracy, czy
szkoły. Pysznego obiadu i wieczornych rozmów, kiedy to cała trójka siadała przy
stole i opowiadała, co danego dnia im się przydarzyło. Grace wnosiła dużo
radości w ich wspólne życie, była szczęśliwym promykiem, ciepłym podmuchem
wiatru i iskierką.
- Tato, chodź zjemy kolację i dokończymy jutro –
przerwała ciszę zielonooka, zabierając swoją dłoń i ruszając w stronę schodów.
Chwyciła się mocno poręczy i zeszła
kilka stopni, zanim usłyszała za sobą ciężkie kroki. Wiedziała jak ojcu trudno
jest teraz pogodzić się z tym wszystkim. On też cierpiał wewnętrznie, widocznie
zmizerniał. Jej samej też nie było łatwo. Straciła swoją mamę, najlepszą
przyjaciółkę. Tylko jej mogła powiedzieć, to co siedziało w jej głowie i tylko
ona tak naprawdę ją rozumiała. Codziennie budziła się zła na świat, na Boga,
nawet na samą siebie. Czasem zdarzyło się, że w przypływie emocji powiedziała o
kilka słów, których zawsze żałowała, za dużo. Oczywiście później przepraszała
mamę, jednak teraz, gdy Grace nie ma, Leila czuła się winna. Wydawało jej się,
że każde złe słowo, które wypowiedziała było jak sztylet, który wbijał się i
przekręcał za każdym razem, gdy raniła swoją rodzicielkę. Oczywiście wiedziała,
że śmierć mamy nie była ani jej winą, ani nikogo innego, Grace była chora, a na
to czasem nie można wiele poradzić, nawet jeśli ludzie starają się z całych
sił.
Li udała się do kuchni, otwierając po drodze
szufladę i po wyciągnięciu pieczywa i masła wzięła się za przygotowywanie
kanapek. Ojciec wchodząc do pomieszczenia tuż za nią, wstawił wodę na gaz, z
szafki wyciągnął dwa kubki we kwieciste wzory, włożył do nich herbatę i nasypał
łyżeczkę cukru. Gdy woda się zagotowała, zaparzył herbatę i postawił kubki na
stole, gdzie był już gotowy talerz z kolacją. Po drugiej stronie ławy, w
miejscu które zawsze, jak ponosił wzrok, zajmowała jego ukochana żona, siedziała córka. Uśmiechając się kącikiem
ust i mówiąc tylko ciche smacznego,
jadła kanapkę z serem. John zdał sobie sprawę, że już od bardzo dawna nie
rozmawiał z Leilą na temat związany z jej przyszłością. Rozumiał, że ostatnie
dwa miesiące nie były łatwe. Dziewczyna
kończyła szkołę, po drodze straciła swoją mamę, to był jeden z najtrudniejszych
momentów w życiu. Jednak powinna w końcu podjąć jakaś decyzję. Praca? Studia?
Żując chleb zastanawiał się jak powinien dobrać słowa.
Ostatnimi czasy tak naprawdę niewiele rozmawiali,
wymieniali krótkie zdania, czasem nawet tylko słowa wystarczały im by się
porozumieć. Lecz kiedyś wszystko musiało wrócić do normalności i obydwoje
dobrze o tym wiedzieli, jednak żadne z nich jeszcze nie do końca pozwalało
przyjąć do wiadomości faktu, że nie ma z nimi Grace. Z wierzchu obydwoje
wyglądali na twardych, przy ludziach zachowywali się normalnie, ukrywali cały
ból, chowając go w najciemniejsze zakątki serca i umysłu, ale gdy zostawali
sami, we dwoje, nie musieli kryć jak strasznie to przeżywają. Ludzie nie mogli
winić ich za to, że odmawiali na propozycję imprezy, wyjazdów ze znajomymi,
wymyślając kolejne spędzanie czasu z tatą, córką. Każdy człowiek przeżywa po
swojemu odejście ważnej osoby, oni cierpią razem, a jednak osobno. Wciąż
cierpią.
John odchrząknął głośno za nim z jego ust wydobył
się jakikolwiek dźwięk, a Lei spojrzała na niego unosząc brwi i przełykając
ostatni kęs kanapki.
- Zastanawiałem się… Co masz zamiar robić dalej? –
przetarł skroń lekko zdenerwowany, chociaż przecież nie było ku temu
najmniejszego powodu. – No wiesz jakaś praca, czy studia? – takimi pytaniami
zawsze zajmowała się jego żona, to nigdy do końca nie była jego działka.
- Aktualnie mam zamiar odpocząć, chociaż przez ten
jeden miesiąc – westchnęła sięgając ręką po kubek i upijając mały łyk gorącej
herbaty – A później studia dziennikarskie, mówiłam wam o nich – przełknęła
ślinę zdając sobie sprawę, że użyła słowa „wam”, a przecież oprócz ojca, który
siedział naprzeciwko niej w mieszkaniu nie było nikogo innego. Zacisnęła usta w linię, a zaraz potem ułożyła je w nikłym
uśmiechu, w przeciwieństwie do Johna, starała się przy nim uśmiechać. Mężczyzna
przytaknął głową, odsuwając pusty już kubek po herbacie. Wstał od stołu i nie
wiedząc do końca co powinien teraz powiedzieć pozwolił by z jego ust wypłynęło
tylko
- To dobrze – i próbując ułożyć usta w uśmiechu
ruszył do swojego pokoju, a odwracając się mruknął ciche – Dobranoc Leila –
dziewczyna została sama, dokańczając kanapkę. Drugą ręką obracając, do połowy
pełen kubek, zastanawiała się nad swoją przyszłością. Czy te studia nie będą
dla niej zbyt trudne? Czy czasem nie za wysoko postawiła sobie poprzeczkę i nie
wymaga od siebie za dużo? Niby zawsze marzyła o tych studiach i od kilku
miesięcy wyobrażała sobie jak to będzie, kiedy wraz z innymi, nowymi studentami
przekroczy progi uniwersytetu. Jednak teraz, kiedy musi złożyć wszystkie
papiery i czekać, na wiadomość czy została przyjęta, dopadały ją nieprzyjemne
myśli. Bała się, że się nie dostanie, że sobie nie poradzi, lecz nie chciała
być gorsza od swoich kuzynek i kuzynów. Chciała by mama była z niej dumna,
nawet jeśli nie było jej już blisko niej.
Leila wiedziała, że matka stoi nad nią i czuwa.
Trzyma mocno za rękę i szepcze cichutko do ucha, kiedy leży sama w swoim łóżku,
połykając łzy. Kiedyś, gdy dziewczyna uczęszczała jeszcze do gimnazjum, trafił
się jakiś gorszy dzień, kłótnia ze znajomymi, kładły się obok siebie w
niewielkim łóżku Li, i rozmawiały. O przeszłości, teraźniejszości, przyszłości.
Grace uspokajała córkę, że studia o których marzy są naprawdę dobrym wyborem,
ale jeśli też coś się nie uda, i będzie musiała sobie w jakiśkolwiek inny
sposób poradzić i tak będzie z niej dumna.
Dziewczyna wypiła do końca herbatę, wstała i ułożyła
brudne naczynia w zmywarce. Ze swojego pokoju zabrała piżamę. W kieszeni od
spodni, zaczął uwierać ją jakiś przedmiot, sięgnęła po niego ręką przypominając
sobie, że ze strychu zabrała małą książeczkę podpisaną na pierwszej stronie
imieniem i nazwiskiem jej mamy. Położyła ją na stoliku nocnym, by nie zapomnieć
zajrzeć do środka przed snem i ruszyła do łazienki. Oczyszczając umysł ze
wszystkich myśli, wzięła letni prysznic. Przebrała się w piżamę, umyła zęby i
ułożyła brązowe włosy w niesfornego koka, by następnie wyjść i położyć się
wygodnie w swoim ciepłym łóżku. Zapaliła nocną lampkę, która rozświetliła
pomieszczenie. Czerwone ściany i
zawieszone tu i ówdzie fotografie - z rodziną, ze znajomymi. Biurko, a
na nim ogromny bałagan, znajdowało się przy oknie, obok półka z książkami, a w
rogu pojemna szafa na ubrania. I mniej więcej na środku jej niewielkie łóżko,
nad którym zawieszone był bożonarodzeniowe lampki w kształcie gwiazd. Ten pokój
to był jej świat, w którym ukryte było to co naprawdę czuje, żal, złość,
smutek, radość, szczęście, niepokój… Wszystkie emocje znajdowały się w tym miejscu i tylko tu
potrafiły się do końca ujawniać. Leila owinęła się szczelnie kołdrą i ułożyła
głowę na miękkiej poduszce, dopiero gdy minęło kilka smutnych minut ciszy,
odważyła się by wyciągnąć rękę po notatnik. Przełknęła ślinę, gdy otworzyła go
na pierwszej stronie i poznała pismo własnej matki. Ukucie w sercu, które
poczuła nie było już tak mocne, jak to, które pojawiało się w pierwszych dniach
po śmierci. Sprawiało, że szatynka jeszcze przez długą chwilę wpatrywała się, w
starannie napisane litery. Z jednej strony czuła, że powinna przejrzeć kolejne
strony, chodź z drugiej czy jeśli Grace to tak ukryła to nie chciała by tam
właśnie zostało? Dziewczyna opuszkami palców pociągła wzdłuż liter. Ciekawość
brała górę i Leila wiedziała, że czego nie zrobi - będzie żałowała : przeczytania lub tego, że wyrzuciła to nawet
bez zajrzenia chociażby na drugą stronę. Zjechała palcami w sam prawy róg
strony i przewróciła kartkę. Jej oczom ukazały się kolejne litery układające
się w słowa, a te następnie w zdania.
6 lipiec 1987
rok
Mama chyba mnie
zabije gdy dowie się, że nie pojechałam na wakacje do ciotki, tylko wybrałam
podróż dookoła świata razem z Bobbym. Choć z drugiej strony, powinna to
zrozumieć, każdy z nas na swój sposób przeżywa młodość. Nasza była właśnie
taka, obydwoje już od dobrych kilku lat marzyliśmy by zwiedzić najciekawsze
zakątki świata. Wiek, nauka czy brak życiowego doświadczenia były naszymi
największymi przeszkodami, które w końcu właśnie teraz mogliśmy pokonać. I nie
tracąc więcej ani jednej minuty, która jest na wagę złota, postanowiliśmy
nagiąć zaufanie rodziców, mówiąc że wyjeżdżamy do swoich rodzin. Oczywiście
Bobby, poleciał kilka dni wcześniej, a ja zamiast zamówionym bilet do Francji,
siedziałam właśnie w poczekalni trzymając w ręku bilet do Bristolu. Czułam się
trochę źle, że oszukuję tak własną rodzicielkę, jednak nie mogłam odmówić
sobie, ani Horanowi spełnienia największego marzenia.
Jeszcze kilka
minut i będę wsiadać do samolotu. Kupiłam ten notatnik, niedaleko stąd w kiosku
na rogu. Postanowiłam, że opisze tutaj każdą naszą nową historie, zaczynając
właśnie od tego miejsca.
Żegnaj Londynie…
Na jakiś czas.
Leila przeczytała wszystko dokładnie dwa razy, nie
wiedziała o jakiej wyprawie mówi jej mama, nigdy nie słyszała by jakąkolwiek
dookoła świata kiedyś odbyła, a także nie miała zielonego pojęcia o wspomnianym
w zapisku mężczyźnie. Kim był Bobby? Przyjacielem z dzieciństwa? Kolegą ze
szkoły? A może nawet pierwszą miłością Grace? Zawsze przecież w swoich bajkach
mówiła, że to właśnie tej pierwszej miłości, praktycznie nigdy w życiu nie
jesteśmy w stanie zapomnieć. Gdy jeszcze wtedy Grace żyła, mała Lei z dziecięcą
ciekawością pytała o pierwszą miłość swojej rodzicielki, ona zawsze uśmiechała
się podejrzanie i milczała zapewne wracając właśnie do wspomnień które
faktycznie związane były z Bobbym. Li o tym nie wiedziała i do teraz nie miała
pojęcia, że każda opowiedziana historia o młodej, przepięknej księżniczce i
wspaniałym, idealnym księciu była po części opisana na kolejnych kartkach tego
notatnika.
Dziewczyna zamknęła zapiski swojej mamy nie do końca
wiedząc czy powinna czytać je dalej. Wiedziała, że już raz ciekawość ją zżarła,
wiec też prędzej czy później do tego wróci, lecz czuła, że teraz nie jest na to
odpowiedni czas. Schowała zeszyt, między stertą książek które czekały by w
końcu dopaść je i pozwolić nakarmić się słowem, a następnie zgasiła lampkę.
Głowę ułożyła na poduszce i przymknęła oczy. Jej wyobraźnia podsuwała obraz
Grace, a obok niewyraźną postać. Przekręciła się na bok, jednak nawet to nic
nie dało. Leila musiała się jak najszybciej dowiedzieć kim był Bobby. Z
nadzieją ponownie wyciągnęła notatnik i otworzyła go na następnych stronach,
szukając odpowiedzi na jej pytania.
9 lipiec 1987
rok
Siedzę na
wygodnym fotelu i przyglądam się jak Bobby robi dla nas obojga pyszną kolację.
Te kilka ostatnich dni spędziliśmy dzień w Bristolu u rodziny Bobby’ego,
chodziliśmy ulicami, zwiedzaliśmy trochę i jedliśmy obiady w kilku dobrych, a
przy okazji trochę drogich restauracjach. Horan jak prawdziwy dżentelmen za
wszytko zapłacił, nie mam pojęcia jak powinnam mu się za to odwdzięczyć.
Jesteśmy teraz w Nowym Jorku mamy zamiar
w przeciągu kilku następnych dni zwiedzić największe jego dzielnice. Mam
ogromną nadzieję, że wszystko się uda i pogoda dopisze.
Mimo wszystko
tak strasznie cieszę się, że wyjechałam na wakacje moich marzeń, a to wszystko
dzięki niemu. Bobby. Uśmiecham się sama do siebie obserwując jego profil,
wspaniałe rysy twarzy, usta na których również malował się uśmiech, ciemne,
krótkie włosy i jasnoniebieskie oczy. Jest moim najlepszym przyjacielem,
bratnią duszą wiem, że to właśnie na niego mogę liczyć.
10 lipiec 1987
rok
Bobby przyuważył
wczoraj, że coś skrobie i gdy jedliśmy kolację zapytał mnie o to. Powiedziałam,
że to będzie notatnik z naszej podróży, a on roześmiał się i powiedział, że też
taki założy, więc teraz siedzimy naprzeciwko siebie i każdy piszę w swoim
własnym zeszycie ze wspomnieniami. Mieliśmy dziś zwiedzać, ale ogromne
granatowe chmury zebrały się rano na niebie, a już kilka godzin później lało
jak z cebra. Więc dzisiejszy dzień spędziliśmy w domu, okryci kocem i oglądając
jakieś głupie programy telewizję. Miejmy nadzieję, że przynajmniej jutro będzie
to możliwe.
Li zmęczona cały dniem zasnęła, czytając początek
kolejnego wpisu. Dopiero gdy przewracając na bok, książeczka upadła na ziemię,
dziewczyna przebudziła się i wyłączyła światło. Kolejny dzień, miał być bardzo
ważnym dniem, dotyczącym jej przyszłości jednak sama Leila nie zdawała sobie z
tego do końca sprawy.
Skomentuj, każda opinia wywoła uśmiech, lub zmusi mnie do przemyśleń :)
Świetny rozdział.♥
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać kiedy ona zacznie swoją podróż i pozna Nialla.
Czekam na next.♥
@weramichalak
Bardzo ciekawy pomysł na opowiadanie. Jestem zachwycona. Twój styl pisania jest lekki i przyjemny dlatego masz we mnie stałą czytelniczkę. :)
OdpowiedzUsuńTo przykre, że mama Li zmarła. Wyobrażam sobie jak może się czuć teraz dziewczyna. Ten notatnik z pewnością pozwoli jej jeszcze bardziej zrozumieć mamę. No i chciałabym w końcu żeby wyruszyła w tę samą podróż i poznała Nialla. Jestem ciekawa jak pociągniesz akcję.
Nie mogę się doczekać następnego odcinka.
Tymczasem zapraszam również do siebie :)
[gotta-be-you-darling]
Całuję :*
@Gattino_1D Informuj mnie proszę :)
bardzo podoba mi się pomysł z wpisami z notatnika :)
OdpowiedzUsuńszkoda, że mama Li odeszła, ale jak widać na każdego musi przyjść pora. nie mogę się doczekać kiedy dziewczyna pozna Niall'a i wyruszą razem w niezapomnianą podróż dookoła świata. ;) rozdział świetny, równie świetnie się czyta i nie mam do czego się doczepić. :)
pozdrawiam!
xoxo
P.S nie musisz mnie informować, bloga obserwuję, więc na pewno będę komentowała.
GE-NIALL-NE <33
OdpowiedzUsuńJak możesz uważać, że ten rozdział jest nudny? xD
OdpowiedzUsuńNie umiem znaleźć dobrych słów na pisanie go *-* ale na pewno nie nudny :)
Współczuję Li, pewnie jest jej ciężko... :c
Tak na przyszłość: w takich momentach się nie kończy :D
Jestem ciekawa w jakich okolicznościach Niall i Li zdecydują się na podróż.
Weny i do następnego ♥
Super rozdział :)
OdpowiedzUsuńA te wpisy z notatnika - genialny pomysł!!
@angela_dudek
Zakochałam sie w tym opowiadaniu <3 Uwielbiam Twój sposób pisania i to z jaką lekkością jest wszystko opisane. Czekam na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńawrrr *.*
UsuńBardzo mi miło ;) x
Świetny rozdział ♥
OdpowiedzUsuńNawet fajny ten blog. Ale nie zostanę tu na dłużej. Fajnie się zapowiadało i jest nadal urokliwie. Tylko, że fabuła nie jest czymś dla mnie. Jestem ciekawa jak to było z jej matką. Nie wiem czy to będą dla całej rodziny dobre wieści. Zostałabym na dłużej, ale nie wiem czy by mi się udało. Czytam dużo blogów i chciałabym każdemu poświęcić tyle samo czasu. Nie wiem czy to będzie możliwe. Minusem jest też to, że nie jestem Directioner. Wkurzają mnie już oni z wyglądu. Wyszło tak po latach blogowania. Ale na serio było warto tu przybywać ♥
OdpowiedzUsuń¦ http://uwierzmimimowszystko.blogspot.com/
¦ http://ostatni-wdech.blogspot.com/
Każdy ma swój gust. I tak ogromnie Ci dziękuje, że tutaj wpadłaś :) <3
UsuńNie dziwię się w sumie, że rozdział taki bardzo melancholijny. Chyba nie ma sposobu, żeby pozbierać się po stracie kogoś tak bliskiego. O takiej osobie nie można po prostu zapomnieć z dnia na dzień, bo przecież wiąże się z nią tyle różnych wspomnień. Nic więc dziwnego, że John czuję się tak a nie inaczej. Jest przygnębiony, a przeglądanie tych wszystkich rzeczy wcale nie polepszało mu nastroju, a wręcz przeciwnie. Leila choć również bardzo mocno przeżywa śmierć matki, sprawia wrażenie, jakby po prostu radziła sobie lepiej z całą tą sytuacją. Znalazła pamiętnik Grace, z którego będzie mogła dowiedzieć się czegoś więcej na temat jej pierwszej miłości. Może właśnie przez to dotrze jakoś do Nialla? Czekam na rozdział następny, życzę dużo weny! Pozdrawiam! :*
OdpowiedzUsuńNa razie spokojnie się zaczyna. Jestem ciekawa kiedy i jak spotkają się głowni bohaterowie :D Miałam się uczyć z fizyki, ale ciekawość odnośnie tego rozdziału wzięła górę xD No cóż ;c
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejne rozdziały. ILY @TruskawkaaxD
O nie ... fizyka jest ważna :c ale rozumiem Cię (xD)
UsuńGenialne. Taki orginalny pomysł. Strasznie mi się spodobał ten blog. Świetny styl pisania. Już dodałam się do obserwatorow i czekam na nexta.
OdpowiedzUsuńZapraszam tez do mnie
i-love-my-life-33.blogspot.com/
Zoey
Wartka akcja wcale nie jest najważniejsza w opowiadaniu. Według mnie najbardziej wartościowa jest dobrze skrojona postać i umiejętność wpływania na emocje odbiorcy. A Tobie się to udaje.
OdpowiedzUsuńRozdział utrzymany był w bardzo melancholijnym klimacie. Niektórzy uznają takie opowiadania za nudne, jednak ja bardzo je lubię. Strata matki i żony jest czymś strasznym i nie dziwię się, że bohaterowie mocno to przeżywają. Oboje ją kochali, mieli w niej wsparcie, była ich przyjaciółką. Na pewno pozbierają się po tak bolesnej stracie, jednak musi to zająć trochę czasu. Moment, w którym ojciec nie wiedział, w jaki sposób ma porozmawiać z córką o przyszłości, wydał mi się bardzo realistyczny i jakoś szczególnie zwrócił moją uwagę.
Ciekawi mnie również jak poprowadzisz wątek podróży Grace. Wpisy z jej pamiętnika są naprawdę intrygujące.
Całość psują jedynie drobne błędy, na przykład interpunkcyjne :(
Co do powiadamiania: moje konto na twitterze wygląda jak opuszczone zamczysko, ale z niego korzystam :P Twojego bloga zaobserwowałam, więc nie musisz mnie informować.
Pozdrawiam i czekam na kolejny wpis!
Omg! Czyli Niall czyta pamiętnik taty a ona swojej mamy? Omg omg ZGOOOON!!!! Czekam nn!!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam VER<3
No hm.. to nie dokładnie tak jest. ;-)
UsuńGenialny pomysł, zapowiada się ciekawie. Będę stałą czytelniczką.
OdpowiedzUsuńBiedna Li , nie mogę sobie wyobrazić co ja bym zrobiła, będąc w jej sytuacji. Czekam na next <3
Zapraszam do mnie
http://piekni-mlodzi-niewyspani.blogspot.com/
wow własnie wczoraj znalazłam tego bloga i dzisiaj miałam czas przeczytać, muszę przyznać, że jest bardzo interesujący i czekam na kolejny rozdział, możesz mnie informować @gostek_ , życzę weny :))
OdpowiedzUsuńPodoba mi sie to :) Pomysl na ta historie jest bardzo wciagajacy chce dowiedziec sie wiecej mamunciu nie moge doczekac sie spotkania Li i Nialla to bedzie zapewne dziwne i ekscytujace ! nie moge sie doczekac :) czekam nn, zycze duzo weny i pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńMatko to jest cudowne i wcale się nie dziwię, że tak wielu ludziom się to podoba ;]
OdpowiedzUsuńDziewczyno masz niesamowity talent, a twój styl pisania jest tylko do pozazdroszczenia ;]
Akcja niesamowicie wciąga i teraz marzę jedynie o tym, by pojawił się kolejny rozdział!
Czy już w nim spotka Nialla?
Naprawdę nie mogę się doczekac ;]
Zapraszam też do siebie, sama niedawno zaczęłam i na pewno przydałyby się jeszcze jakieś porady ;]
Mam nadzieję, że zajrzysz ;]
http://someday-ff.blogspot.com/
P.xx
TO JEST GENIALNE.
OdpowiedzUsuńAwwww. *-* Masz dar dziewczyno. Masz dar. :* CZEKAM NA NN.
Śliczny wstęp, jak zwykle zresztą. Genialnie opisane emocja, odczucia rodziny. Uch, smutne, że Grace musiała odejść kiedy Li dopiero wkracza w dorosłe życie. Teraz zapewne najbardziej potrzebuje rady, czy samej obecności mamy, najlepszej przyjaciółki. Cała przyszłość przed nią, a ojciec póki co za dobrze się nie spisuje. To znaczy, rozumiem, że córka mogła mieć lepszy kontakt z Grace, ale jednak trochę przykro, że John nie potrafi z nią rozmawiać. Mam nadzieję, że trochę się otworzą i wyjdą na prostą, bo w takich okolicznościach ciężko im będzie pogodzić się ze śmiercią ukochanej osoby. Woo, Li znalazła notatnik mamy. Rozumiem jej rozterki dotyczące tego czy przeczytać, czy odłożyć. Sama zrobiłabym chyba podobnie, jednak ciekawość to trudna do pokonania cecha. Li musi być nieźle skołowana, to jak Grace pisze o Bobbym...
OdpowiedzUsuńRozdział wspaniały. Życzę dużo weny, żeby dwójka była równie dobra :) Pozdrawiam!
Rozdział jest świetny. Tak dobrze czyta się Twoje opowiadanie, piszesz tak idealnie. :)
OdpowiedzUsuńCo do informowania to gdybyś mogła to bardzo proszę o informacje o nowych rozdziałach. :)
Pozdrawiam :*
Twoje opisy są przepiękne... Kiedy czytałam wstęp to normalnie się popłakałam. Uczucia, które muszą towarzyszyć rodzinie, kiedy odchodzi ktoś bliski... Mamoo... tak cudownie to oddałaś...
OdpowiedzUsuńWow, notes, pamiętnik matki...Ciekawie, ciekawie... Co będzie dalej..?
Rozdział jest rewelacyjny!
Mykam do następnego. ;*
Ten rozdział był przerażająco długi. Jakoś nie mogłam się do niego zabrać, ale udało mi się. I wcale nie było tak źle. Piszesz tak dobrze, że od razu się wciągnęłam. Życzę dużo weny :) I zapraszam do siebie. http://why-do-i-have-to-live.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńDziękuje,że mnie zaprosiłaś. To opowiadanie jest piękne, chociaż przeczytałam dopiero prolog
OdpowiedzUsuńi pierwszą część :*
Wow, super. I że niby "udajesz", że umiesz pisać? Dziewczyno, twoje historie są genialne ;)
OdpowiedzUsuń