czwartek, 24 kwietnia 2014

Rozdział 6

EDIT. Na szczęśliwą 7 zapraszam w okolicach 16-17 maj! :)


Hello :-) Postanowiłam dodać wam rozdział trochę wcześniej. Co prawda następnego nie mam jeszcze nawet w połowie, ale ostatnio dość łatwo piszę mi się tutaj więc myślę, że nie będzie przerwy maturalnej :) 
Trochę zrobiło się tutaj pusto, co prawda dużo was obserwuje, ale z komentowaniem gorzej. Naprawdę chciałabym, żeby każdy z was, kto czyta coś napisał. To sprawia, że mam więcej chęci. :> Myślę, że dziś się wam bardzo spodoba! Bardzo :D 
Do następnego! :*

PS. Przepraszam za zaległości na blogach, ale ostatnio trochę więcej się uczyłam. Staram to nadrobić

*


Przez zasłony okienne do pokoju próbowało wkraść się słońce. Blondyn siedział na swoim łóżku i trzymał w rękach gitarę i uśmiechał się sam do siebie w półmroku. To uczucie ekscytacji, które ogarniało go, gdy wpatrywał się w przedmiot rosło. Harry podarował mu gitarę, którą właśnie trzymał w dłoniach, miał dobry słuch i nie potrzebował na szczęście stroika, by instrument miał idealny dźwięk. Naprawdę nie wiedział jak podziękować chłopakowi. Był to miły gest z jego strony i trochę szalony. Niall zaczynał mieć powoli wyrzuty sumienia, ale co miał zrobić? Jechać do Harry’ego, gdzie nie do końca pamiętał jak tam dotrzeć, po czym zostawić pod drzwiami to cudo? Chyba nie potrafiłby. Westchnął przeciągle odkładając gitarę na łóżko i podchodząc do okna. Odsunął zasłony na boki i  zmrużył oczy, gdy promienie słońca niby niechcący poraziły go. Kiedy przeszedł z powrotem na łóżko, w powietrzu tańczyły drobinki kurzu, jakby w hotelowym pokoju urządziły swój własny balet. Promienie słońca muskały je wesoło dodając im połysku, jeśli w ogóle było to możliwe, a one po prostu wirowały.
Nowy York tętnił życiem, nawet w najmniejszym jego zakamarku kręciło się strasznie dużo ludzi. Horanowi podobało się to, że miasto miało tyle do zaoferowania, było mu trochę szkoda, iż niedługo będzie stąd wyjeżdżał. Tylko, że gdyby zaczęło mu być szkoda opuszczać każde miejsce na ziemi, ta cała wycieczka stałaby się raczej męczarnią. Opadł na pościel wpatrując się w sufit i nadsłuchując odgłosy z ulicy przymknął oczy. Jakimś dziwnym trafem, pod powiekami zamajaczyła mu dziewczęca postać. Doskonale wiedział kim jest; długie ciemne włosy, które kaskadami opadały na jej chude ramiona. Nienaganna figura z wcięciem w tali, idealnie głębokie zielone oczy i fantastycznie wykrojone usta. Westchnął, spotkał ją dwa razy w życiu, choć wrażenie było całkiem inne, jakby wcześniej, kiedyś zdążyli na siebie trafić. Oparł swoją rękę o czoło, wciąż nie otwierając oczu. Trwając jakby w zawieszeniu pomiędzy snem, a rzeczywistością, starał się z dokładnością przejrzeć zakamarki swojej własnej biblioteki. Bingo – pomyślał, gdy jakby na filmie zauważył siebie i ojca siedzącego w salonie, a w jego dłoniach leżał album. Nieznajoma była podobna do Grace, choć to wcale nie musiało przecież oznaczać, że od razu były jakąś rodziną. Czasami zdarzają się podobni do siebie ludzie, tak to na ziemi bywa. Każdy człowiek jest do siebie podobny, wszyscy mamy powtarzające się cechy, a i tak różnimy się wystarczająco, by stwarzać problemy.
Horan usłyszał jak jego brzuch wydaje dziwne dźwięki niezadowolenia, więc musiał w końcu wziąć się garść i zejść na dół, by się posilić. Doszedł już nawet do drzwi kiedy telefon, leżący na nocnej półce spadł, uparcie wibrując. Wywrócił oczami i cofnął się nie chętnie po sprzęt myśląc, że to jego mama. Spojrzał na ekran, gdzie litery układały się w jeden nieznany numer.
- Cześć Nialler – usłyszał ochrypnięty, rozbawiony głos, a w tle jakąś muzykę. Wiedział już, że to Harry, któżby inny dzwonił? Mogłoby się wydawać, że Styles gra na gitarze, tylko że była by to pewnie niezła umiejętność skoro rozmawiają właśnie przez telefon, a chłopaka słychać bardzo wyraźnie.
- Cześć – odpowiedział spokojnie, wychodząc w końcu z pokoju i zamykając go na klucz, ruszył jak najszybciej w stronę schodów, by zejść na dół.
- Masz na dziś jakieś plany? Razem z przyjacielem, chcielibyśmy cię porwać na trochę, co ty na to? – wyrzucił z siebie jak karabin maszynowy, brzmiąc przy tym tak radośnie, że pewna część blondyna miała ochotę zwrócić to co jeszcze nie zjadł. Przez chwilę nawet, miał wrażenie, że jego nowy znajomy jest nieźle naćpany, ale odpędził tę myśl jak najdalej siebie. Ściągnął brwi wychodząc na dwór i kierując się do tej uroczej taniej budki, od której przez całą ulicę ciągnął się zapach różanych pączków i świeżo sparzonej kawy.
– Nie daj się prosić Horan. Zwiedzić nieznane zakątki miasta w tak doborowym towarzystwie będzie fantastyczne – zamruczał do telefonu chłopak, a Niall zmieszał się, gdy jedna ze starszych pań przechodzących obok z psem, spojrzała na niego wymownie spod krzaczastych brwi.
- Jeśli się zgodzę to przestaniesz? – rzucił przyciskając telefon do ucha i stając w kolejce. Swoją drogą był ogromnie ciekawy, skąd ten szalony chłopak wytrzasnął jego numer, ale wszystko mówiło samo za siebie. Harry Styles nie należał do normalnych ludzi, był raczej typem pozytywnego szaleńca, czego Horan może trochę mu zazdrościł.
- Jestem za godzinę – padło jeszcze po czym głuchy sygnał dotarł do ucha blondyna następnie chowając telefon do kieszeni. Zacisnął nasadę nosa, próbując zrozumieć co właśnie się zdarzyło, ale uśmiech błąkał się na jego ustach. Odpowiedź była prosta – znalazł kogoś, z kim w ostatni dzień nie będzie miał prawa się nudzić.
Przymknął oczy wsłuchując się w duszę tego miasta, bo każde miejsce je miało. Wysunął głowę w górę czując jak przyjemny wiatr smaga jego lekko zaróżowiałą twarz. Lubił to uczucie, to trochę tak jakby ktoś czule głaskał go po policzku. Czy wiatr nie mógłby być kochankiem? Otworzył swoje oczy, zerkając na przechodniów. Lub kochanką brązowych włosów na przykład, które z każdym kolejnym jego westchnieniem wznosiły się i opadały splątane w woń kwiatów, którą unosił. Układały się niby nagannie, a jednak w perfekcyjną i piękną poezję otuloną ludzkim ciałem. Z oczami kota święcącymi radością i…
Śmiech niczym melodia rozbrzmiał w uszach przechodniów, a Niall spuścił tylko głowę nerwowo bawiąc się szlufką od spodni. To była ona, dziewczyna od walizki – nawet nie wiedział jak ma na imię, a w przeciągu ostatnich dni w tak ogromnym mieście i świecie trafili na siebie po raz trzeci. Nic się nie zatrzymało. Czas trwał i pędził nieubłaganie na złamanie karku, jakby goniły go psy, albo najszybsze zwierze świata, jak nigdy wcześniej. Zagryzł wargę do środka i przesunął się w kolejce nic nieznaczących metrów dalej, starając się na nią nie patrzeć, ostatnio wyglądała raczej na nie do końca zadowoloną istotkę z ich drugiego spotkania.
Leila uśmiechnęła się szeroko do Nathana, który stał obok niej w ciemnej jensowej kurtce i czarnych spodniach. Na nosie miał pamiętne okulary, pod którymi ukrywał swoją gwiazdorską, powoli rosnącą sławę i błyszczące w świetle dnia oczy. Właśnie owijał jej szyję swoim dziwnym szalem, kiedy odkrył, że Li w zagłębieniu szyi ma łaskotki. Roześmiała się na głos, a ludzie spojrzeli na nich marszcząc brwi i robiąc tysiące innych, dziwnych min. Dzisiejszego dnia była radosna, myślała o swojej mamie, tacie, domu, ale Nath starał się by wszystkie myśli schodził na jak najprzyjemniejsze tory, i co dziwne był w tym naprawdę dobry. Swoją kruchą dłoń ułożyła na jego ramionach odpychając go delikatnie od siebie i między kolejnymi parsknięciami powtarzając, żeby przestał ją nękać.
Można by nawet pokusić się o myśl, że są parą. Wrażenia niekiedy są mylne, ale to nie znaczy, że tak w przyszłości mogłoby nie być. Li zaparła się po raz kolejny tym razem już trochę poirytowana i spojrzała na swojego towarzysza spod przymrużonych powiek, zanim kolejny śmiech uciekł z jej krtani, a później spojrzała prosto na Irlandczyka. Jakby wyczuła jego palące i przyjemne spojrzenie na swoim ciele i zaniemówiła. Wyprostowała się jak struna, sprawiając, że chłopak obok niej zainteresował się tym co zobaczyła, lecz on nie wiedział, że chodzi o Nialla. Leila zamrugała kilka razy, a później uśmiechnęła się leniwie, jakby do wszystkich ludzi znajdujących się wokół, tylko, że ten uśmiech był przeznaczony dla chłopca w blond włosach. Niebieskooki odwzajemnił gest, odwracając się i składając swoje zamówienie, później odszedł kilka kroków dalej odprowadzony spojrzeniem zielonych oczu dziewczyny.
- Nialler! – usłyszał, za sobą i odwrócił się energicznie. Harry biegł w jego stronę radośnie machając rękami, trzeba przyznać, że wyglądał przy tym naprawdę idiotycznie. Za nim truchtał chudy, wysoki brązowowłosy chłopak, który raz po raz wołał Hazzę jak matka karcąca swoje dziecko. Harry wpadł na Niallera klepiąc go po przyjacielsku po plecach, a zaraz później dołączył do nich jego przyjaciel.
- Co to za dziewczyna, która świdruje cię wzrokiem? Huh? – zapytał Harry w zabawny sposób unosząc brwi i jakby specjalnie przeczesując swoją grzywę bujnych loków, posyłając spojrzenie w kierunku Leili. Niall wzruszył ramionami udając, że nie wie o co chodzi, w końcu wcale się nie znali, więc po co miał się odzywać.
- Jestem Liam – brązowooki chłopak wyciągnął swoją szczupłą dłoń z delikatnym uśmiechem, a Harry ruszył w stronę budki – Nie przejmuj się nim, rano jest zawsze ciężko – zaśmiał się, dodając – A facet stojący obok tej dziewczyny to Nathan Sykes, bardzo powoli wspina się na wysokie szczyty sławy – blondyn zmrużył oczy, mierząc wzrokiem chłopaka stojącego kilka metrów przed nim i puścił tą informację mimo uszu. Próbował skupić się na nowym znajomym opowiadającym mu o dzisiejszym planie dnia, ale tak naprawdę nie potrafił. Widząc tym razem stojącą dziewczynę z zaciśniętymi wargami czuł w sercu delikatnie ukłucie, które nie pozwalało mu oderwać od niej oczu. W środku wydawała się jakby wciąż zmartwiona wydarzeniem, który chodziło za nią dniem i nocą, kiedy była samotna.

17 lipiec 1987 rok

Muszę przyznać, że Horan i jego szalone pomysły, to czasem nie na moje nerwy… No dobrze, może przesadziłam. Pójście na koncert nie było aż tak szalonym pomysłem, ale właściwie nie spodziewałam się tego.
(Uhh, oczywiście Bobby zasnął właśnie w samolocie śliniąc mi ramię. Czasami zastanawiam się jak to się stało, że jesteśmy przyjaciółmi?)
Zostałam wyciągnięta z domu praktycznie ze szminką w ręce, a  jego słowa „Bo się spóźnimy” wcale go nie usprawiedliwiały. Po jego stronie stanęło tylko, to w jakim miejscu zarezerwował nam bilety. Przyznam się, że nie wiele myśląc, w szaleńczej euforii rzuciłam się na niego prawie dusząc go ze szczęścia i zaskoczeniem powalając go prawie na ziemię. Ludzie patrzyli na nas dość nieprzyjemnie, ale przecież to nie było ważne. Horan, zafundował nam koncert powstałego przed dwa laty rockowego zespołu i właśnie w tym była cała moc i urok tamtego dnia.
Jeśli dalej, będzie robił jakieś niespodzianki w końcu poczuje się źle. Przecież, nic dla niego nie mam…

Leila zagryzła wargę do środka, rozglądając się jakby ukradkiem i całkowicie nie słuchając Nathana. Wmawiała sobie dosadnie, że nie wie kogo szuka, robi to tylko przez trochę nudne i uciążliwe towarzystwo, chociaż prawda była zupełnie inna. Jej serce biło szybciej z każdym spojrzeniem w jakąś blond czuprynę, pojawiającą się w jej polu widzenia, a Nathan wcale nie był nudnym towarzystwem, po prostu Li w ogóle go nie zauważała. Jej uwaga skupiała się na odnalezieniu nieznajomego znajomego, który ruszył już ze swoimi przyjaciółmi w dalszą część Nowego Jorku z średnio smacznym pączkiem w ręce. Westchnęła. Wydawało jej się, że za parę sekund eksploduje jej brązowowłosa głowa z nadmiaru myśli. Chciała zrozumieć w końcu, dlaczego jej odczucia wobec tego chłopaka, są w tak straszny sposób zakręcone.
- Leila słuchasz mnie? – lekko zirytowany chłopak stanął przed nią kładąc swoje dłonie na jej ramionach – Wydajesz się być rozkojarzona. – swoje kocie oczy skierowała na niego tylko przez chwilę, spuszczając następnie głowę i pozwalając by włosy zakryły jej lekko zaróżowiałe policzki. Było jej głupio, Nathan starał się dotrzymać jej towarzystwa w dzisiejszym dniu przed wyjazdem, a ona odwracała się za osobą, której cóż, trzeba było przyznać, w ogóle nie znała. Palcami przeczesała jeszcze swoje włosy za nim podniosła głowę układając swoje usta w uśmiechu z przeprosinami.
- Wybacz, obiecuje – podniosła rękę do góry – że więcej to się dziś nie powtórzy – chłopak roześmiał się chwytając ją za rękę i splatając ich palce razem. Li poczuła rosnącą gulę w gardle przez owy  gest. Przez chwilę wodziła wzrokiem zdezorientowana po jego twarzy, ale ten uśmiech nie wskazywał na nic złego. Pociągnął ją za sobą w drugiej ręce trzymając torbę z czymś do jedzenia. Brązowowłosa zmrużyła oczy.
- Gdzie idziemy? – jej ciekawość wzięła górę, zatrzymała się sprawiając, że chłopak był zmuszony by na nią spojrzeć. Nie chciał jej mówić, to miała być widocznie jakaś niespodzianka, ale w Li zaczynał właśnie wzrastać upór, widząc minę chłopaka. Z resztą, znała go dopiero od wczoraj i powinna mu ufać? Zwilżyła wargi – Nathan – wypowiedziała jego imię z perfekcyjną dokładnością i zabawnym londyńskim akcentem. Chłopak przeciągnął swoim palcem po jej kostkach chcąc uspokoić, ale powinien wiedzieć, że to nie wiele dawało. Li wywróciła tylko niegrzecznie oczami, zabierając swoją dłoń – Powiesz mi gdzie idziemy? Chce wiedzieć, muszę się dziś jeszcze spakować – wzruszyła ramionami, mierząc go szmaragdowym spojrzeniem. Niebieskooki zmarszczył brwi odchylając się trochę do tyłu spoglądając na dziewczynę, przecież nie mogła być w kółko słodka i urocza, miała charakter. Jego ciemne okulary, które podniósł do góry na kilka ostatnich minut ponownie wylądowały na jego nosie, zakrywając fragment nieba.
- Leila, to tylko spacer, nie martw się – wyciągnął znów rękę, by ją złapać, jednak brązowowłosa nie zdecydowała się na to. Zauważyła znów kilka dziewczyn, które jak poprzedniego dnia w kawiarni wpatrywały się w nią z niemiłym wyrazem twarzy, chciała uniknąć nieprzyjemności.

~

Liam był naprawdę miłym chłopakiem, uśmiechającym się i opowiadającym żarty, których Niall w ogóle nie rozumiał, ale z uprzejmości starał się śmiać w momentach, gdy pozostała dwójka również to robiła. Spędził miły dzień w ich towarzystwie gadając o bzdurach i zwiedzając z pędzącego autobusu w szybkim tempie najważniejsze punkty miasta. Chłopcy starali się, aby jego z ostatniego dnia w Nowym Jorku wyniósł ogromną pamiątkę, zabierając mu telefon i robiąc zdjęcia w każdym możliwym miejscu. Cóż oboje mieli w sobie coś z pozytywnego szaleństwa i Horan to lubił – tą ich radość z życia i do życia. To było coś, po to chyba wybrał się też w dużej mierze na ten wyjazd, jednak było jeszcze wiele miejsc, które chciałby zobaczyć, poczuć.
Wyjrzał przez okno, nie powinno być mu żal, przecież spędził wspaniałe trzy dni w Nowym Yorku i poznał dwójkę wspaniałych ludzi, ale chciałby tutaj zostać. To miasto żyło swoim własnym, życiem którego nie zaznał do końca. Z resztą, prawdopodobnie w jego podświadomości, kryła się też chęć zostania z jeszcze jednego powodu.
Ten właśnie powód, swoim wolnym, pełnym gracji krokiem wkroczył na pokład samolotu. Uważnie przyglądała się cyfrom na swoim bilecie, aby nie ominąć miejsca. Każdy następny centymetr przybliżał ją do czegoś, co czuła w każdym fragmencie kruchego ciała. Jakby nawet najmniejszy zakamarek był pokryty magicznym pyłkiem ekscytacji. Jej kocie oczy prześlizgiwały się po następnych numerach, aż w końcu natrafiając na swój. Opadła na fotel, nie zwracając uwagi na osobę obok. Z resztą, będzie miała jeszcze na to całą podróż. Położyła swoją torbę na kolanach przeszukując, by wyłączyć telefon, ale jak na złość nie mogła go odnaleźć, ostatnio go nie wyciągała, więc musiał gdzieś tam być. Poruszyła się niespokojnie w fotelu niechcący dotykając czyjejś ciepłej dłoni, zatrzymała się jakby jej wszystkie kończyny odmówiły posłuszeństwa.  Rozchyliła wargi nabierając powietrza w płuca i próbując ukryć się za zasłoną swoich brązowych włosów. Słyszała dwa serca, bijące głośno i nic więcej, jakby wszystkie inne dźwięki zostały wygłuszone. Nie była wystraszona, raczej zdezorientowana uczuciami, które opanowywały jej całe ciało. Kątem oka spojrzała na swoją dłoń i drugą, męską leżącą dosłownie milimetry od jej. Poruszyła palcami, powoli zabierając rękę i zaczesując palcami włosy do tyłu, by swobodnie spojrzeć na osobę obok. Wszystko wydawało trwać godziny, zanim zobaczyła jego rozbawioną twarz i piękne lazurowe oczy, w których tonęła przez ostatnie trzy dni.

 Skomentuj, jeśli przeczytałaś/eś, każda opinia się przyda :) I im was więcej, tym lepiej dla nowego rozdziału! :D 

31 komentarzy:

  1. Aleeeeeeeeeeeeeee fajnie! :D Ja chcę już kolejny tak świetny rozdział. Podoba mi się to w jaki sposób piszesz, rzadko kiedy spotykam się z takimi opowiadaniami i to jest mega fajne. Czekam i życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochamm To ♥ Mam wrażenie że piszesz o Moich rodzicach mam takie pamiętniki z ich podróży ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Mega *__* i ta końcówka chgfgfhtf nie mogę doczekać się następnego ;)
    Dużo miłości xxx

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejkuu *-* How sweet <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Aww!!! Nie no po prostu kocham i uważam, że jesteś świetna w pisaniu tegoż oto bloga!!! Czekam, czekam i jeszcze raz czekam z niecierpliwością na następny, bo się serio chyba w tym zakochałam!!!
    Buźki =*

    OdpowiedzUsuń
  6. Przyjemnie mi się czytało początek, gdy opisywałaś sytuację Nialla. Mogłam wczuć się w jego sytuację i przez chwilę poczuć, że jestem w Nowym Jorku! Zazdroszczę zarówno Niallowi jak i Leili, że tam rozpoczęli swoją podróż. Chociaż gdybym mieszkała w Londynie, to zostałabym tam do końca życia :D
    Nie wiem czemu, ale w Twojej historii postrzegam Nathana jako taką babę. No.. no nie wiem... On jest dla mnie zbyt kobiecy XD Nigdy go nie lubiłam i to chyba dlatego tak o nim myślę.
    Na miejscu Leili uznałabym, że Niall to psychopata, który ją śledzi xd Bo to jest podejrzane! Spotkać się trzy razy w tak wielkim amerykańskim mieście? No i jeszcze wspólna podróż samolotem. Ja tu czuję jakiś sabotaż czy coś chociaż wiem, że to """"przeznaczenie"""". Ale gdyby nie było tego przeznaczenia, to Twoja historia nie miałaby sensu, więc się odczepiam od tego :D
    Czekam na kolejny rozdział :)
    Pozdrawiam,
    Earnest.

    OdpowiedzUsuń
  7. wow to jest świetne i ta końcówka już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału xd

    OdpowiedzUsuń
  8. Okej, wspinam się na wyżyny intelektu i próbuję skomentować rozdział po pięciu godzinach od przeczytania. Jeśli pojawią się jakieś bzdety, przepraszam serdecznie. Chyba zakończenie roku źle na mnie wpłynęło.

    Zacznę od Stylesa. W rzeczywistości nie trawię tego człowieka. Nie wiem, jak go widzę w głowie pojawia mi się jakaś irytująca, mrygająca czerwona lampka. W Twoim opowiadaniu jednak uwielbiam go! Jest dla Horana wspaniałym kumplem. Podarował mu swoją gitarę, włóczy się z nim po mieście, organizując mu czas. Jest pozytywnym świrem, z którym nie sposób się nudzić. Fajnie, że Niall spotkał kogoś takiego. Nie dziw mnie, że trochę żal mu wyjeżdżać.
    Nathan z lekka mnie irytuje. Mam wrażenie, że jest facetem, który uważa, że żadna dziewczyna mu się nie oprze. Zdaje się być zaskoczony tym, że Leila nie skacze z radości pod sufit dlatego, bo on zwrócił na nią uwagę. Aczkolwiek może to tylko mój błędny osąd.
    Uwielbiam sposób, w jaki opisujesz uczucia, jakie towarzyszą głównym bohaterom, gdy się spotykają. Atmosfera staje się taka magiczna... Jednakże ja na miejscu dziewczyny wzięłabym Horana za stalkera xD
    Akcja zaczyna się rozkręcać, ponieważ chłopak dostrzegł podobieństwo między Grace a swoją "znajomą z podróży". Ciekawe, jak to potoczy się dalej.
    Mam nadzieję, że moje wypociny mają jakikolwiek sens.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  9. jejku, ale cudowny rozdział! :)
    a sytuacja kiedy Harry podbiegał do Nialla strasznie mnie rozbawiła. wspaniały Styles :3
    Leila i Nathan? ale to nie tak na poważnie, prawda? tylko Nath jakiś taki szemrany jest, ale co ja tam wiem. w każdym razie - mam Cię na oku kolego!
    wspaniały początek i znowu sprawa gitary, nie wiem czy planujesz jakiś większy "sens" tego podarunku, ale jego tajemniczość jest ujmująca. chyba szkoda tego wyjazdu. tylu wspaniałych ludzi. :)
    ale mamy jeszcze Li i Horana, więc otrzyjmy łzy! :)
    pozdrawiam cieplutko. xoxo

    OdpowiedzUsuń
  10. Tak bardzo jestem zakochana w tym blogu, że aż boli <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Najlepszy blog !! <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Kiedy następny ?? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się, że najwcześniej 18 maja :) Będę miała wtedy matury więc nie wiem, czy uda mi się dokładnie 18 dodać, no i jeszcze nie mam go napisanego do końca.
      Trzymajcie się wszyscy ciepło, a będę się starać! :>

      Usuń
  13. Opowiadanie jest bardzo dobrze napisane. Brakuje mi troche więcej dialogów, ale każdy woli co innego ;) No i szkoda, że tak rzadko dodajesz rozdziały, można zapomnieć o czym jest historia. Ale pomysł jest swietny, dlatego będę dalej czytać. Pozdrawiam. xx @madzik1211

    OdpowiedzUsuń
  14. Witaj Kochana!

    Po raz pierwszy od dawana komentuje zaraz po przeczytaniu rozdziału. Moja zwyczajna taktyka to przeczytać - przetrawić - przemyśleć - przeczytać - skomentować. A tutaj znowu moje życie wchodzi w paradę i okazuje się, że nie mam czasu na nic, więc korzystam z chwili wytchnienia w pociągu i nadrabiam zaległości. Jeśli wydaje Ci się, że często piszę komentarze w podróży to się nie mylisz. I weź teraz zrozum ogrom zajęć w moim życiu. Wiem, że kompletnie Cię nie interesuje moje użalanie się nad sobą, więc przejdźmy dalej.

    Tak z czystej, ludzkiej ciekawości - jak często dodajesz rozdział? Próbuję sobie ustalić grafik na pisanie i sama ze sobą nie mogę dojść do ładu, więc robie research. ;-)

    Uwielbiam Twojego Harrego! Jest niesamowicie ciekawą osobą. Prawie tak niespełna rozumu jak ja. To oczywiste, że przypadł mi do gustu, skoro odnajduję w jego osobowości cechy swojego charaktery. Horan dobrze to określił. "[..]był raczej typem pozytywnego szaleńca, czego [...] może trochę mu zazdrościł.". Dobrze napisane. Ładne, krótkie zdanie, a mamy i opis drugoplanowego bohatera i ślicznie podkreślone kompleksy głównego bohatera. Bardzo, bardzo elegancko. Poza tym wprowadzenie Liama też jest dobrym pomysłem! Co dwóch idiotów to nie jeden. A jak doliczymy do tego Horana to mamy już katastroficzne trio. I w takich warunkach już absolutnie nie myślałabym o opuszczaniu NYC, zapuściłabym tam korzenie chociażby w chodniku. Jak Ed Sheeran spałabym u ludzi na kanapach i zarabiała na ulicy. Pozostając w temacie charakterów bohaterów, muszę przyznać, że ciekawie kreujesz Niall'a. Spotkałam się z wieloma opowiadaniami, gdzie kreuje się go na myśliciela, kogoś bardzo uduchowionego, wręcz eterycznego, a to wszystko poparte jego dobrocią i miłością do muzyki. Fakt, że Horan jest dobrym ludziem i kocha muzykę jest znany nawet początkującym faną 1D, ale ty stworzyłaś coś bardzo oryginalnego - jego miłość do muzyki i niepohamowany apetyt doprawiony prostolinijną duszą jest po prostu autentyczne. Nie nachalne, nie wymuszone ani wydumane. Naturalne, tak jakbym słuchała opowieści o Twoim znajomym, którzy rzeczywiście gdzieś tam sobie wiedzie swoje życie pełne przekąsek.

    Dobra, dajmy już chłopakom odetchnąć i przejdźmy do drugiej, głównej bohaterki.
    Najwidoczniej nasza mała bohaterka nie czuje się dobrze romansując. Leila jest słodka w relacjach z Nathanem. Oczami wyobraźni widziałam tą dwójkę jako dwa jasne promyczki na zaśmieconych, zadymionych ulicach NY jak radośnie się śmieją ze swoją nienaganną, olśniewającą urodą. Obrazek iście z komedii romantycznej. Trochę sztampowe, ale i tak bardzo pozytywne. Wywołuje odpowiednie reakcje na poziomie emocjonalnym i to z pewnością przywiązuje czytelnika do opowiadania. Szczerze - uśmiechałam się czytając ten fragment.

    Cofnijmy się trochę w czasie i pozwól mi zaznaczyć (prawdopodobnie po raz wtóry), że niezwykle podoba mi się sposób w jaki pierwszy raz spotkali się główni bohaterowie. Dzięki temu wydarzeniu wiem, że jak następnym razem będę gdzieś lecieć to na pewnie umieszczę w walizce swoje dane kontaktowe. A nóż widelec i mnie się przytrafi taki przystojniaczek? Zwłaszcza, że moja najbliższa podróż samolotem będzie (najprawdopodobniej!) do Londynu. Jestem pod wrażeniem jak budujesz fabułę. Powiem Ci szczerze, że znam ludzi, którzy polecieli by po prostu na fakcie, że los chce połączyć bohaterów i zimnym moczem olali by dalsze czynniki wpływające na spotkanie bohaterów. A Ty tutaj, mądra główko, dobrze rozgrywasz karty. Dałaś nam romantyczną gadkę o losie, ale wsparłaś go trochę zwyczajnym wydarzeniem, które było wynikiem niekompetencji obsługi lotniska. To szanuje bardzo. Opowiadania wciągają nas, autorów w swój świat i zaczynam tam żyć biorąc pewne rzeczy za fakt oczywisty. Skoro my wiemy skąd się coś wzięło, to przecież wszyscy wiedzą. Ale zadaniem autora jest pokazać czytelnikowi skąd i dla jakich przyczyn te wydarzenie powstały. A Ty to robisz dobrze.


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo pozytywni są Twoi bohaterowie. Wręcz idylliczni. Może urażę Cię tą uwagą, ale moja polityka szczerości nie pozwala mi inaczej. Bohaterowie są bajkowi i to sprawia, że są dość płascy. Oczywiście – jesteśmy w gatunku fanfiction i głębia psychologiczne bohatera nie jest najistotniejszą rzeczą pod słońcem. To, że wyciągnęłam tutaj ten aspekt wcale nie oznacza, że opowiadanie mi się nie podoba, bo podoba. Już Ci słodziłam za niebanalną koncepcję i musze raz jeszcze podkreślić, że klimat opowiadania jest niepowtarzalny, tak jak w historiach romantycznych Jean Austin czy brytyjskich pisarzy okresu romantyzmu i wczesnego modernizmu.
      Nie obrażaj się proszę wcale za mnie na to! Kocham Twoją historię, po prostu tak mi się na myśl nasunęło. Może po prostu jestem głodna na więcej opisów przeżyć wewnętrznych bohaterów.

      Ogólnie rozdział mi się podobał. Co miało mi się nie podobać? Mamy zazdrość, szalonych nowojorczyków, rodzące się uczucie, którego podłożem jest niespełniona miłość rodziców dwójki bohaterów (czyżbym wyczuwała ingerencje wszechświata? xDD), co btw jest nieziemsko romantyczne (!!!) i piękne opisy Nowego Jorku. Na prawdę czułam się czytając rozdział jakbym sama stała na takiej ulicy i jak gdyby mijały mnie rozklekotane, słynne żółte taksówki.


      Drobna uwaga techniczna: Błagam zrób to dla mnie i nie pisz zaimków grzecznościowych z dużej litery. No chyba, że będziesz korzystać z formy ekspresji myśli jaką będzie kursywowany list. Dużo osób popełnia ten błąd i pisze w wypowiedziach Cię, Ciebie i Tobie z wielkiej litery. Nie jest to jakiś kardynalny błąd, ale mnie osobiście strasznie irytuje. Rozmówcy nie widzą, że to słowo zostało napisane z dużej litery, więc jest to zbędne. A to co zbędne w pisaniu wyrzucamy. Jeśli masz inny pogląd na tą sprawę, to chętnie go wysłucham, jednak wciąż mam w pamięci krzyki mojej pierwszej edytorki, która mnie za takie błędy ganiła srodze.

      Oj, się rozpisałam. Posłodziłam Ci tutaj i trochę dziegciu też sie znalazło, ale mam nadzieję, że nie zrazi Cię do mojej osoby. Sama często żałuję, że nie wytyka mi się błędów w moim pisaniu, bo jedyne co chcę to stawać się lepsza by moi czytelnicy byli szczęśliwsi. Dodam na koniec, że nie mogę się doczekać interakcji między Niallem i Leilą, ale to chyb jak wszyscy. Więcej - ja nie mogę doczekać opisu kolejnego przystanku na trasie jej wędrówki. Mam nadzieję, ze swoimi magicznymi opisami zabierzesz i mnie tam, więc obok swoich codziennych wędrówek będę mogła się cieszyć też tą wędrówką duchową,

      Pozdrawiam, ściskam, całuję i weny życzę:

      M.K

      http://last-direction.blogspot. com
      http://feedback-ff.blogspot.com
      PS: POWODZENIA NA MATURACH!

      Usuń
    2. A więc odpowiadając na Twoje pytanie jak często dodaje rozdziały, jest to zazwyczaj około 3 tygodni :) Co prawda wcześniejsze rozdziały miałam już napisane, a teraz będę pisała trochę bardziej może na bieżąco, ale 3 tygodnie. Myślę, że jest to dobry czas, mimo tylu niezadowolonych przez to czytelników.
      I naprawdę mam zaimki grzecznościowe z dużej litery? Matko nie zwróciłam na to chyba uwagi, bo sama często wytykam to innym, mój błąd przepraszam...
      I dziękuje Ci za obszerny komentarz, myślę że wszystkie Twoje uwagi i słowa zawsze się przydadzą!
      Matura, tak.. nie dziękuje, bo podobno tak powinno się mówić .. Pozdrawiam :) x

      Usuń
  15. Genialny po prostu! Kiedy będzie kolejny?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W dużej mierze już go mam, zostały mi różne nieprzyjemne nudne fagmenty(xD) ale mam maturę i inne rzeczy. Tak jak mówiłam, wcześniej koło 18 maja powinien się pojawić, jest to jednak najwcześniejszy termin :> Pozdrawiam.

      Usuń
  16. " Nathan wcale nie był nudnym towarzystwem, po prostu Li w ogóle go nie zauważała" - hahahah, to takie miłe z jej strony. xD
    lubię twojego Harry'ego, co prawda non stop zachowuje się jak naćpany, ale lubię go. :D
    no i Leila, obudź się! to jest HORAN najbardziej urocza osoba ever, więc porozmawiaj z nim noormalnie, a nie tak jak ostatnim razem.
    Wybacz Doms, za tak mało kreatywny komentarz, ale po dzisiejszej maturze nie mam siły, a to dopiero początek.
    Wiesz, że uwielbiam tą historię (Ciebie zresztą też :D) i niecierpliwie czekam na nowy rozdział!
    Nels

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie ja też jej nie rozumiem, bo to HORAN no halo nikt nie może się mu oprzeć...
      Rozumiem, mam to samo xD
      aww, ja Ciebie też ;)x

      Usuń
  17. Jezu nie mogę się doczekać następnego rozdziału, czytałam już 1000 opowiadań ale to jest najlepsze!!

    OdpowiedzUsuń
  18. O. MÓJ. BOŻE., chyba nie muszę mówić jak bardzo jestem oczarowana twoim opowiadaniem? Okej, jednak powiem.
    Na samym początku myślałam, że to będzie taka bardzo smutna historia, wręcz depresyjna. I - jak ci się nawet przyznałam na twitterze - ryczałam jak bóbr przy pierwszym rozdziale. Potem się ogarnęłam, bo Leila nie wspominała mamy aż tak bardzo i wyruszyła w podróż.
    Już sam prolog mnie strasznie zaintrygował: podróż dookoła świata, Bobby, Grace. To naprawdę brzmiało ciekawie. I takie jest! Choć na początku myślałam, że cofniemy się w czasie, jednak się w tym czasie posunęliśmy do przodu. I oto mamy Nialla i Li.
    To jak opisujesz tą aurę dookoła nich kiedy się widzą, jak ich oczy są wpatrzone w siebie nawzajem, czas przestaje biec tak szybko, jakby stawał specjalnie dla nich, jak ich serca biją tym samym rytmem, to mnie po prostu urzeka. Napiszę jeszcze, że gdzieś czytałam, iż serca synchronizują się w miarowym, jednakowym biciu, jeśli dwie osoby są zakochane... To musi coś znaczyć. ;3
    Mamuniu, spotkali się na lotnisku. Horan zauroczony, Sullivan, no cóż, wkurzona. Drugi raz: kawiarnia. Horan znowu wpatrzony jak w obrazek, Leila jeszcze bardziej wkurzona. Aż w końcu trzeci raz na ulicy Nowego Jorku, to już był taki cholerny przypadek że to musi być przeznaczenie: i tym razem wydaje się że Niall trochę odpuszcza, w przeciwieństwie do Leili. Ale - jak podejrzewam - otrzymali od losu kolejną szansę w samolocie...? Taką mam nadzieję ;D
    U W I E L B I A M tę historię. Zakochałam się w niej. W opisach, o matko, jak mi dobrze. Pośród gąszczu fanficów które składają się z samych dialogów, ty nie szczędzisz opisów i to jest takie cudowne. Dziekuję ci za to. Nie tylko w opisach, w całym pomyśle, pogrywaniem z przeznaczeniem, awww.
    Nie mogę się doczekać siódemki! Oby przyniosła im szczęście ^^
    @Malgosiaa_
    PS Wydaje mi się, że z początku opisywałaś oczy Leili jako niebieskie, a później zmieniły kolor na zielone.
    PS2 Powodzenia na maturach które ci jeszcze zostały! xo

    OdpowiedzUsuń
  19. Zostałaś nominowana do Liebster Awards! :)
    http://www.knotty-feelings.blogspot.com/2014/05/liebster-awards.html

    OdpowiedzUsuń
  20. Rozdział świetny jak zawsze xx Czekam na nn i życzę dużoooo weny do tworzenia kolejnych perełek ^.^

    Hejj , chyba o mnie zapomniłaś ;c Dawno Cię u mnie nie widziałam..
    Zapraszam !
    http://opowiadanieoonedirection1dlove.blogspot.com/
    Pozdrawiam xoxo

    OdpowiedzUsuń