Cześć moje słoneczka!
Po pierwsze bardzo was przepraszam, że nie było rozdziału w zeszłym miesiącu, ale musicie mnie zrozumieć, nie jest to spowodowane brakiem moich chęci, lecz brakiem czasu. Ten weekend, jest po prostu jedynym gdzie nie miałam, żadnych ważnych spotkań, wyjazdów, koncertów ani nie muszę AŻ tak bardzo kuć na ten tydzień, ponieważ mam trochę luźniejszy, jednak ten przed świętami wręcz przeciwnie, więc jestem pewna że wciąż wasze blogi będą nie nadrobione - za co również przepraszam.
Jestem zdziwiona przyznając, że w jeden dzień udało mi się napisać ten rozdział. Nie jest może dokonały, ale z całą pewnością mówi wszystko co chciałam przekazać. Co prawda, dopiero po napisaniu znalazłam notatkę, że mogłabym zrobić, to trochę inaczej, ale to nic, jeszcze wykorzystam pomysł z kartki nie martwcie się.
Dziękuje za komentarze! Za to, że pojawiają się też nowe osoby, to sprawia że mam jeszcze większą ochotę poświęcać cały (dobra, prawie cały) dzień na rozdział dla was.
Ah, no i najważniejsze rozdział nie jest sprawdzony, niestety.
WAŻNE! WAŻNE! WAŻNE!
I kolejna ważna sprawa!
Wszyscy którzy są informowani, chcą nadal być informowani, chcą abym zaczęła ich informować zapraszam do zakładki: INFORMUJĘ.
Mam zamiar stworzyć nową listę. (więc nawet jeśli się niej znajdujecie wpiszcie się, stara lista cała zniknie)
*
Nic nie było tutaj łatwego, wszystko było owiane trudnościami, bo
życie jest trudnością. Nikt nie mówił, że będzie prosto; inni może ostrzegali o
problemach, ale czy ludzie zwracają na to zawsze uwagę? Nie zawsze.
Leila patrzyła na Nialla, chcąc poskładać do kupy swoje myśli,
jednak nie było to proste zadanie. Zaczynała powoli domyślać się, że istnieje
możliwość iż ich rodzice się znali. Na dodatek znali się bardzo dobrze. Czuła
narastającą panikę, która nie pozwalała jej się skupić, miała ochotę znów
zwiać, zamknąć się w sobie i oddać wszystko to, co właśnie chciała poskładać w
całość, na zniszczenie.
Jednak nie zrobiła tego. Jej zielone oczy jeszcze przez chwilę
wpatrywały się w jego twarz, dokładniej w usta które wypowiedziały, że jego
ojciec właśnie tak się nazywa. Bobby Horan. Nawet nie zdawała sobie sprawy z
tego, że blondyn wciąż mocno trzyma ją za ręce uważnie ją lustrując.
- Mówisz… Mówisz serio? – wydusiła w końcu z siebie, przełykając
rosnącą w gardle gulę, już zdążyła zapomnieć o czym wcześniej zaczęła mówić i
co miała jeszcze zamiar mu o sobie i swojej rodzinie powiedzieć. Czuła jak jego
dotyk pali, ale było to przyjemne, chciała oderwać wzrok od jego oczu by
spojrzeć na ich złączone dłonie, ale nie potrafiła, ponieważ w jego oczach
widziała odpowiedź. Twierdzącą. - Czy to możliwe, że… - zadała kolejne pytanie,
niepewnie jakby bojąc się odpowiedzi, co było prawdą, bała się. Jego
odpowiedzi, tego co właśnie się działo, tego co było między nimi i rosło z
każdą sekundą, bo miała tego świadomość. Oboje mieli świadomość, że dzieje się
coś jakby magicznego. Choć magia w realnym świecie nie ma racji bytu, ale oni
mieli też swój własny świat, gdzie czary istniały i pozwalały między nimi
łączyć swoje nicie, splatając ich.
- Myślę… - Niall zatrzymał się, w jego głowie przewinęły się urywki
kilku fotografii, które udało mu się zapamiętać, gdy przeglądali album razem z
ojcem. W mieście robiło się coraz chłodniej mimo lata i kiedy zauważył, że Lei
przestępuje z nogi na nogę zacisnął wargi zmartwiony i delikatnie pociągnął ją
w swoją stronę, wtedy wiatr rozwiał jej długie czekoladowe włosy, a on zobaczył
jakby obok stojącą kobietę ze zdjęć, łudząco podobną do dziewczyny stojącej
przed nim. I prawie się zachłysnął samym powietrzem rozumiejąc, że zielonooka
prawdopodobnie ma rację i wiedząc, że nie może już dłużej się zastanawiać dodał
w końcu – Myślę, że tak – Lei westchnęła, spuściła głowę i wyplątała swoje
chłodne dłonie z jego ciepłych, ruszając w stronę hotelu. Na jej policzkach
pojawiły się czerwone plamy, których nie chciała mu pokazywać, więc pozwalała,
by włosy plątały się jeszcze bardziej.
Wiedziała, że idzie tuż za nią, czuła jego obecność jego wzrok
wiercący dziury i jak zawsze chcący przeszyć ją na wylot. Nie wiedziała jak
powinna się teraz zachować, wszystko pojawiało się w tak zawrotnym tempie,
którego nie potrafiła ogarnąć. Odwróciła się więc tylko na parę chwil kierując
na niego swój wzrok.
- Świat ostatnio naprawdę nieźle się bawi – Niall słysząc jej głos
najpierw poczuł ukłucie, myśląc że Lelia jest zła na wszystko co się ostatnio
działo, ale widząc jej uśmiech, piękny szeroki i prawdziwy który namalował się
na jej jasno czerwonych ustach, poczuł ciepło, rozlewające się w każdym
fragmencie jego ciała. Domyślał się już, że Lei potrzebuje czasu by to wszystko
przyswoić i on miał zamiar dać jej tyle czasu ile będzie tylko potrzebowała,
może po cichu swoimi nie bardzo widocznymi, ale działającymi sposobami lecząc
jej ranę. Ranę która została jak się powoli sądził po mamie.
~
Od wczorajszego wieczora Leila nie zajrzała do pamiętnika swojej
mamy, kiedy tylko o tym myślała robiło jej się gorąco. Zdawało się być tak
jakby świat naprawdę chciał, aby ich rodziny się połączyły, a to było już
przesadą. Jednak kolejna nieprzespana noc pozwoliła jej przyjąć do wiadomości,
że Niall stał się już za dużą częścią jej życia. Co prawda nie rozmawiali aż
tak dużo, ale gdzieś w środku niej zdawał się rosnąć niepokój jeśli chłopak
miałby ją zostawić. Po prostu nigdy wcześniej nie miała przy sobie tylko jednej
z początku tak bardzo obcej osoby, która w ciągu kilku minut, ba nawet sekund
wywróciła jej życie do góry nogami. Bo tak właśnie było, Niall sprawia, że
wszystko w niej się zmienia, choć może jeszcze sama tego nie wie.
Zawiązała koka na czubku głowy i uśmiechnęła się delikatnie do
swojego odbicia w lustrze. Za ścianą słyszała jak ktoś, delikatnie szarpie
struny których dźwięki razem układały się w piękną melodie, do której sama
nieświadomie zaczęła mruczeć. Wiedziała, że to Niall, bo w końcu wziął ten
pokój zaraz obok jej, nucąc pod nosem ruszyła do pokoju wciągając na siebie
spodenki i bluzkę z krótkim rękawem, w końcu Miami, nie było miejscem gdzie
pada deszcz, aby musiała otulać się płaszczem.
Nie zdążyła zrobić nic więcej ponieważ drzwi do jej pokoju,
delikatnie zaskrzypiały, poprzedzającym pukaniem.
- Cześć, idziemy? – zapytał chłopak wystawiając zza drzwi delikatnie
głowę. Jego podburzone włosy odstawały w każdą stronę świata co sprawiało, że
wyglądał nieziemsko w połączeniu z niebieskimi jasnymi oczami, które radośnie
skrzyły się w blasku słońca. Leila przesunęła jeszcze wzrokiem po pokoju od
ostatnich w którym była różnił się tylko kolorem ścian i łóżkiem, które było o
wiele bardziej wygodne, a no i dywanem który obejmował całą podłogę i był po
prostu brzydki, ale dziewczyna starała się nie zwracać na to uwagi. Przytaknęła
głową zabierając swoją torbę i wyszli razem. Za drzwiami od razu zauważyła w
jego ręce gitarę w pokrowcu, ale nie zapytała dlaczego zabiera ją ze sobą.
Minęli wielki hol, a następnie przeszli przez szklane drzwi i znaleźli się na
gorącym powietrzu. Od razu zaczęli rozglądać się w poszukiwaniu drogi, która
chociaż w części była skryta w cieniu i Niall złapał Leile za nadgarstek
delikatnie ciągnąc za sobą, zielonooka przełknęła ślinę, coś w jej ciele
rozlało jakby kubeł gorącej wody, który sprawił że brakło jej oddechu, gdy jego
palce ześlizgnęły się i splotły z jej. Nie spodziewała się tego, oszołomiona
szła dwa kroki za nim, wpatrując się w ich złączone razem dłonie, ale też nie
przeszkadzało jej to. Westchnęła cicho podnosząc głowę, czuła się dobrze przy
jego boku, bezpiecznie i odpowiednio. Spojrzała delikatnie w jego stronę,
posyłając mu uśmiech, który odwzajemnił kątem ust i wtedy przypomniało jej się…
- Wiesz… jeśli chodzi o Nathana – Niall spojrzał na nią z
uniesionymi brwiami, nie do końca rozumiał o co jej chodzi. Czy chce
powiedzieć, że nie wypada by trzymał ją za rękę? – Chciałam tylko powiedzieć… -
zaczęła się trochę plątać, a potem westchnęła zrezygnowanie – Po prostu byłam
zła i zagubiona i… Właściwie nie wiem dlaczego ci to mówię – roześmiała się
nerwowo.
- Ja wiem – mruknął obrzucając ją tylko krótkim spojrzeniem, może
nie do końca rozumiał każdy fragment tej uroczej osóbki, ale próbował i szło mu
chyba coraz lepiej – Myślę, że chyba dogadali by się razem z Ade – puścił w
stronę Leili perskie oko na co zaśmiała się głośno i prawdziwie. Całe nerwy
opuściły jej ciało, Niall wiedział dobrze co powiedzieć, by nie wciągać ją w
podenerwowanie jeszcze bardziej lub nawet skrępowanie, jak potrafił zrobić to
Nath.
~
Ich obiad mimo, że byli na Miami przypominał bardziej hiszpańską
potrawę, ale oboje równo przyznali, że dawno nic tak bardzo im nie smakowało.
Niall mocno trzymał pokrowiec od swojej gitary w jednej dłoni w drugiej trzymał
dłoń Leili. Obu serca biły niemożliwe szybko ponieważ, oboje czuli coś czego
nie potrafili opisać, ale również nie chcieli aby przestało nawiedzać ich
ciało. Nie chcieli się rozstawać ani puszczać, było im dobrze właśnie tak jak
było nawet jeśli wyglądali jak prawdziwa para, a wcale nią nie byli. Po prostu
ze sobą byli, nie śpieszyło im się żeby się poznać, może dlatego że ich sercom
od samego początku wydawało się, że znają się najlepiej na świecie.
- Co powiesz, żeby tam usiąść? – Leila wskazała palcem na murek
przy plaży spoglądając prosząco na chłopaka, ponieważ prawda była taka, że nogi
powoli jej już odpadały. Nie chcieli w Miami snuć wielkich planów na
zwiedzanie, więc po prostu postanowili totalnie poleniuchować, co tak naprawdę
przerodziło się w całodniowy spacer.
- Pewnie – radośnie odpowiedział Horan, nawet zbyt entuzjastycznie
co wzbudziło podejrzenia u szatynki która zmrużyła delikatnie oczy patrząc na
niego i kierując się w stronę przez nią wskazaną. A kilka chwil potem wiedziała
już jaka była tego przyczyna. Nawet nie usiedli, a Niall zaczął wyciągać swoją
gitarę, a właściwie Harry’ego, którego znała tylko z dzisiejszych opowiadań
Irlandczyka. Pozwalała mu mówić, jego głos ją uspokajał i naprawdę pokochała go
słuchać, mogłaby to robić godzinami, tak samo jak mogła patrzeć i słuchać jego
gry. Ni usadowił się obok niej powoli i uważnie kładąc gitarę na swoich
kolanach i pozwalając popłynąć pierwszym dźwiękom które otulały wieczór, ich i
ludzi którzy przechodzili obok posyłając im radosne spojrzenia, czasem
zatrzymując się na chwilę i przyglądając. Leila przymknęła oczy kładąc dłonie
na rozgrzanym murze i odchylając się do tyłu. Połączenie oceanu z palcami
Horana przyciskającymi struny było czymś wyjątkowym jeszcze bardziej niż sama
muzyka płynąca z instrumentu. Czymś czego nie da się powtórzyć, bo nigdy mimo
wielu pozorów nie uda się odtworzyć dokładnie takiej samej sytuacji.
Otworzyła oczy patrząc w niebo i wzdychając, pomyślała o swojej
mamie i posmutniała. Wiedziała, że jej rodzicielka wcale by tego nie chciała,
aby była smutna właśnie przez nią, ale tak bardzo pragnęła by niektóre
zdarzenia odbyły się raz jeszcze, dokładnie tak samo, aby Grace była razem z
nią i radośnie uśmiechała się w jej stronę, albo pękała z dumy, roniąc kilka
łez jak to matki potrafią. Po prostu chciała się do niej przytulić, poczuć
ponownie jej obecność, pragnęła aby życie Grace Sullivan się powtórzyło, a
nawet trwało trochę dłużej. Niall przestał grać, nawet nie zdawała sobie z tego
sprawy, dopóki nie poczuła jego kciuka na swoim policzku, który starł samotną
łzę.
- Coś się stało? – zapytał zmartwiony, jego błękitne oczy ciemniały
wieczorem i wyglądały jeszcze piękniej, Lei patrząc w nie czuła jakby wszystkie
myśli z niej zostały wyssane. Spuściła wzrok, łącząc swoje dłonie i wyłamując
swoje palce, zagryzając wargę. Niall odłożył gitarę i zapiął na zamek czarny
pokrowiec odkładając ją uważnie na bok, a następnie wracając do dziewczyny.
Czuła, że powinna mu to powiedzieć, że może poczuje się lepiej gdy blondyn
będzie wiedział co się środku niej działo. Zawsze była trudną osobą w
kontaktach z innymi, dlatego jej mama była dla niej najważniejsza a teraz to
tak bardzo bolało, gdy wracało. Chłopak złapał jej dłoń i splótł ich palce
razem, ściskając jej dłoń chcąc jakby dodać jej otuchy, bo zdawało mu się, że
właśnie tego potrzebowała. Że czekała aż pokaże jej, że może mu powiedzieć
wszystko, że ma zamiar powiedzieć mu to co w niej siedzi bardzo głęboko.
Teraz ona zacisnęła jego dłoni i spojrzała na niego spod rzęs, z
oczu wypłynęła jeszcze jedna łza, którą starła szybko wolną ręką.
- Po prostu wspominam moją mamę, była mi… najbliższą osobą jaką
miałam – powiedziała cicho, jej głos drżał ponieważ nie potrafiła tak prosto z
mostu powiedzieć, że jej mama, najlepsza przyjaciółka, człowiek z którym
potrafiła rozmawiać normalnie i całe swoje życie nie żyje – A teraz mam ciebie
– powiedziała po chwili, nawet nie zdając sobie do końca z tego sprawy, po
prostu to pomyślała, a słowa same wypłynęły z jej malinowych ust. Może nie
powinna, może za szybko się do niego przyzwyczaiła, a on po prostu traktuje ją
jak jakąś znajomą, której chyba musi pomóc, albo może sam nie wie co właściwie
z nią robi. To właśnie wtedy Niall ją zaskoczył obejmując mocno i szepcząc do
jej ucha
- Cieszę się, że mnie masz, bo ja mam ciebie – Lei uśmiechnęła się
delikatnie pociągając nosem i wtulając mocniej w jego koszulę. Przez chwilę
siedzieli złączeni, jednak chwilę później dziewczyna odsunęła się kładąc głowę
na jego ramieniu, a Niall jak zwykle tego dnia splótł ich palcem. Wiedział, że
nie powinien zadawać pytań i tak czuł jak połowa kamienia spada z jego serca,
bo znał powód z jakiego jej oczy czasami świeciły bólem i pustką. Leila
dziękowała Bogu, no i oczywiście Irlandczykowi za to, że nie ciągnął jej za język, gdzieś na
dnie swojej duszy musiała dobrze wiedzieć, że chłopak ją zrozumie i będzie
wytrwale czekał, aż ona będzie potrafiła mu wszystko wyznać.
- Dotykasz mojego serca – mruknęła cicho Leila, trzymając wciąż
głowę na jego ramieniu. Po prostu chciała to powiedzieć właśnie jemu, po prostu
jakby jakiś impuls ją ku temu pchnął, ale nie żałowała. Księżyc oświetlał przed
nimi wodę i piasek tworząc jakby drogę do samego siebie. Szum fal pozwalał im
odpłynąć jeszcze kawałek dalej, tam gdzie zatrzymał się czas już na zawsze.
- Co? – spytał Niall jakby wyrwany ze swoich myśli i podnosząc ich
złączone wciąż dłonie. Zachichotał cicho, może też trochę nie odpowiednio, ale
jej mała dłoń wyglądała przy jego naprawdę minimalnie. Uśmiechnął się pod
nosem, zapach jej włosów był tak piękny, że mógłby wdychać go godzinami.
- Powiedziałam, że dotykasz mojego serca – podniosła głową i lekko
odwróciła zarumienioną twarz w jego stronę. Jej oczy świeciły się z małą nutką
radości, która uszczęśliwiała i uskrzydlała Nialla, choć dziewczyna nie miała o
tym pojęcia.
- Jak to? – zapytał zainteresowany, również na nią patrząc, ich
twarze były blisko siebie, ale żadne z nich nie miało zamiaru się przysunąć, po
prostu patrzyli na siebie i rozmawiali. To im wystarczało, w ich rozumieniu było piękne i magiczne.
- Ponieważ gdy dotykasz mojego serdecznego palca to tak, jakbyś
dotykał mojego serca.
>> Zapraszam was też na ihear-yourname
>>> #fyheartff - podziel się swoim ulubionym cytatem, myślą, a nawet zadaj pytanie :3
😍😍😍
OdpowiedzUsuń? znaki zapytania wiele nie mówią xd
UsuńAww!!!! Cudowne!! Kocham to!! Oni są tacy uroczy!! <333
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńO jeej cudowne! To jest taka piękna relacja to co jest między nimi jest wyjątkowe, piękne! 💕💕💕💕😘😘😘👌👌❤❤
OdpowiedzUsuńMoje emoji się zepsuły :c
UsuńOjejku, nawet nie wiesz, jak się cieszę, że dodałaś rozdział! Długo na niego czekałam! ♥ Relacja, która połączyła Leię i Nialla jest naprawdę niezwykła. Uwielbiam tego typu znajomości. To takie magiczne, wręcz niueprawdopodobne. Mają niesamowite szczęście, że ich drogi się zetknęły. Ich więź staje się coraz silniejsza. Jestem ciekawa, jak ich podróż dalej przebiegnie. Z pewnością w czasie jej trwanie jeszcze wiele rzeczy się zdarzy. Pozdrawiam serdecznie i życzę Ci masę weny!
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie: Your perfect imperfections
Dzisiaj będzie krótko bo muszę się uczyć do kolokwium, przykra sprawa :P. Bardzo podobał mi się ten rozdział. Był... hmm... taki subtelny, myślę, że to dobre określenie. Cieszę się, że sprawa z Nathanem jest powiedzmy załatwiona, uch denerwował mnie ten gość :P No i jestem mile zaskoczona, że Leila nie zrobiła Bogu ducha winnemu Naill'owi żadnej awantury z powodu tego, że ich rodzice się kiedyś spotykali. Ładnie rozegrałaś tę akcję. I to zakończenie, tak bardzo mi się podoba. Fajnie, że nie wyskakujesz tu z jakimiś pocałunkami, tylko wszystko dzieje się tak powoli, w odpowiednim tempie. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału, tego co nowego wymyślisz. Będę czekać z niecierpliwością. Mam nadzieję, że uda ci się coś dodać przed końcem roku. I zapraszam do mnie na bloga, niedawno dodałam nowy rozdział, byłoby miło gdybyś zostawiła po sobie jakiś ślad http://help-me-if-you-can-niall.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Krikri
A jeszcze chciałam napisać, że niedługo postaram się zajrzeć na ihear-yourname. Może znów przykujesz moją uwagę następnym opowiadaniem. Na razie brak mi czasu, żeby rozpoczynać jego czytanie ale kiedy tylko znajdę chwilę to tam zaglądnę :)
UsuńTo jest piękne ;)
OdpowiedzUsuńKtoś mi powinien zabronić czytać na telefonie, bo nie ryzykuję z niego komentarzy, a potem kompletnie zapominam, żeby skomentować rozdział z komputera. Mimo mojej amnezji, mam nadzieję, że coś tam jeszcze pamiętam, soł...
OdpowiedzUsuńCieszę się, że sprawa się wyjaśniła i wszystko jest między nimi okay. Cieszę się, że Leila przyznała się do tego, że spotkała się z Nathanem, tylko dlatego, że była wkurzona i cieszę się, że Niall nie był na nią zły na tą (bądźmy szczerzy) bardzo dziwną reakcję :D
Teraz jest to rzadkością, dlatego uwielbiam w tym opowiadaniu to, że nie spieszysz się z rozwijaniem relacji Nialla i Leila. Ich przyjaźń jest piękna i cieszę się, że dajesz nam okazję się tym nacieszyć, zanim przerodzi się to w coś silniejszego... bo już wyczuwam między nimi tę chemię :D
Dużo się "cieszę" w tym komentarzu, ale cóż... naprawdę się cieszę, że wreszcie jest rozdział :)
pozdrawiam :) xx