EDIT (11.11): nie mam pojęcia kiedy nowy, zaczynają się zaliczenia sram, ze strachu :<
Postaram się do końca listopada! :>
Hellooo. Witam was w sobotni wieczór! :)
Mam dla was 6 rozdział, znaczy 12, bo gdybym miała dodawać rozdziały takie jakie mają długość znudzilibyście się w połowie czytania go. Nie wiem co mam jeszcze powiedzieć. O! Bardzo dziękuje wam za ostatnie komentarze! Jesteście kochane, bardzo ciesze się, że was tutaj mam :*
...
Zaczęłam studia, będę starała się w każdej wolnej chwili tworzyć coś dla was... tłumaczyć, pisać, ale nie mam zielonego pojęcia jak długo będzie mi to zajmowało. Miejmy nadzieję, że tyle ile zawsze, chociaż to i tak jest o wiele za dużo, o wiele. Dlatego moje kolejne opowiadania będące na początkowym etapie przygotowań, po prostu takie zostaną - na moim komputerze dopóki ich nie skończę i jeśli kiedykolwiek pomyślę, żeby dodać przed skończeniem krzyczcie na mnie! (xD)
Wszelkie pytania etc, etc jak zawsze w komentarzach i na twitterze chętnie odpowiem jeśli jakieś się pojawią. Dla chętnych #fyheartff
*
To było trudne, słuchać świergolenia dwóch osób,
które jakimś trafem oddzielało tylko przejście dla pasażerów. Lei została
zamknięta między oknem a blond Irlandczykiem, który zafascynowany czerwonowłosą
dziewczyną nawet na nią nie spojrzał, gdy usiedli. Leila nie przyzna się sama
przed sobą, że jest zazdrosna. Jedyne, do czego się przyznawała była złość, że
zmarnowała dzień w końcu dochodząc do wniosku,
że musi z nim porozmawiać. Chociaż wiedziała to od samego początku, ale jej upartość i trudny charakter
na to nie pozwalał.
Zaciskała wargi i wpatrywała się w okno co chwilę
wywracając oczami na chichoty dochodzące do jej uszu. Kichnęła, czuła że
przeziębienie wspina się po szczeblach i niszczy jej układ odpornościowy.
Bolały ją mięśnie i gardło, a nie mogła zrzucić to na dzień, ponieważ nic nie
mówiła. Przetarła ręką zmęczone oczy i oparła czoło o zimną powierzchnie szyby,
ale tak było jej jeszcze bardziej niewygodnie. Westchnęła. W głowie pojawiła
się jej myśl odwróciła twarz i spojrzała na Nialla, który był pochylony w
stronę swojej nowej towarzyszki. Zrobiło jej się głupio, że zrobiła wielką
aferę o jego nazwisko w swoich myślach i pogorszyła przez to stosunki między
nimi. Zagryzła środek policzka i pochyliła się w jego stronę tak, że jej głowa
ułożyła się na jego ramieniu, przesunęła się bliżej jego ucha i szepnęła
- Przepraszam.
Horan poczuł jak ciepły oddech odbija się od jego
skóry, a ciche dźwięki układają się w słowo wpadające do jego ucha. Jej głowa
spoczywała na jego ramieniu, a on sam poczuł jak wszystko z niego ulatuje i
zostają tylko we dwoje. Odrywając swoje błękitne tęczówki od Ade spojrzał na
nią odchylając głowę i uśmiechnął się czule, gdy ona czując jego wzrok
podniosła delikatnie głowę. W tym spojrzeniu było wszystko – od ulgi i zrozumienia
po kolejne pytania, przez co Leila odwzajemniła uśmiech w połowie. Gdzieś jakby
z daleka słyszeli wciąż mówiącą coś dziewczynę, ale Niall pocałował Lei
troskliwie we włosy widząc jej zarumienione policzki, tym razem będąc również
pewnym, że nie przez niego. Wiedział, że musiała się przeziębić, przez co w Los
Angeles za wiele nie zobaczą, z resztą będą też musieli wyjaśnić sprawy między
sobą, a to zapowiadało się być jeszcze trudniejsze. I nie chodzi tutaj o to jak
czuła się szatynka.
~
Kiedy była mała zawsze zastanawiała się czy w Los
Angeles są anioły. W jej małym jeszcze rozumku wszystko właśnie na to
wskazywało. Wyobrażała je sobie tak samo jak prawie każdy inny człowiek. W
białej szacie, z blond włosami i z jaśniejącą aurą wokoło, no i nie zapominając
o skrzydłach dużych i czystych jak śnieg, który dopiero spadł. A jej mama
śmiała się w ten przepiękny sposób i przytulała do siebie. Kiedy dorosła ta
teoria podupadała, w końcu gdyby mieszkały tam anioły przeklęte silne
trzęsienia ziemi wcale nie bywały by tam tak często, prawda? Z resztą Los
Angeles zdawało się być pełne zepsutych gwiazd, takie miasto nie mogłoby być
twierdzą aniołów.
Spojrzała przez okno i tylko kilka promieni słońca
zdążyło porazić ją w oczy zanim kichnęła i cofnęła się przeklinając pod nosem.
Nadal nie wyjaśniła sprawy z Niallem, ale była niemal pewna, że między nimi
jest już lepiej. Przynajmniej widziała w jego oczach coś, co normalnie nazywało
się zmartwieniem, gdy ktoś jest chory. Wciąż była też rozczarowana swoim
idiotycznym zachowaniem i upartością, ale tłumaczyła to tym, że jest po prostu
kobietą, a one już tak właśnie mają.
Jej włosy były dziś splecione w długiego kłosa
opadającego na jej prawe ramię. Z walizki wyjęła pierwszą lepszą bluzkę z
krótkim rękawkiem, a na nogi wciągnęła szorty. Nie mogła przegapić Los Angeles
z powodu przeziębienia, z resztą spotykała się dzisiaj znów z Nathanem.
Wiedziała, że zrobiła to przez impuls, bo była zdenerwowana, chciała zrobić Niallerowi
na złość i… wpadła, bo wyraźnie podobała się Nathanowi.
Było jeszcze rano, gdy opuszczała hotel, wokół
gardła dla zabezpieczenia zawiązała sobie ładną chustkę, która mimo wszystko
nijak miała się do jej całego stroju. Jej nowe trampki prowadziły ją główną
ulicą, co chwilę zerkała na telefon by upewnić się, że dobrze idzie. Czasami
cieszyła się, że rodzice mimo jej niechęci kupili smartfona. Zielone drzewa
upewniały ją, że na pewno zbliża się do parku, nerwowo pociągając za koniec
swojego kłosa rozejrzała się uważnie. Jej zielone oczy przesuwały się po
twarzach nieznanych osób, ale mimo wszystko nie zapominała o uśmiechu i
posyłała go każdemu, jeśli akurat nie musiała odwrócić wzroku by znów kichnąć.
Czarnowłosy chłopak od razu ją rozpoznał, tą
dziewczynę, która cholernie mu się podobała. Ruszył w jej stronę poprawiając na
nosie swoje ulubiony okulary, plusem Los Angeles było to, że za wiele osób nie
robiło afery z tego kim jesteś. Byłeś sławny? I co z tego, tutaj na każdym kroku
jest ktoś sławny, nic wielkiego. Leila odwróciła się w jego stronę dokładnie
wtedy, gdy miał zamiar wystraszyć ją lokując swoje dłonie na jej tali.
Uśmiechnęła się delikatnie, a on niespodziewanie pochylił się i pocałował kącik
jej ust. Burza uczuć oblała jej ciało, a na policzki wkradł się purpurowy
kolor. To było dla niej dziwne, jego usta tak blisko jej. Oblizała wargi mrużąc
oczy i zahaczając kilka wypadających kosmyków z fryzury, za ucho. W normalnej
sytuacji z nóg zapewne zwaliłby ją jeszcze jego zapach, jednak jej zatkany nos
kompletnie jej to uniemożliwiał. Prawdopodobnie jakąś tam słabość do Nathana
Sykesa miała.
- Cześć – wymamrotała ochryple i nawet sama
przeraziła się swojego brzmienia. Gdyby chociaż z przyzwyczajenia śpiewała
podczas porannego prysznica wiedziałaby, że jest z nią coraz gorzej, że poranne
„czuje się wspaniale” było tylko złudzeniem. Jego zielone oczy uważnie
zmierzyły ją od góry do dołu
- Jesteś przeziębiona? – bardziej stwierdził niż
pytał. Lei westchnęła tylko wywracając oczami i przestępując z nogi na nogę.
Zapomniała jak dziwnie czuła się w jego towarzystwie, nie chodziło teraz o to,
że był sławny tylko o to jak ją onieśmielał. Wziął ją za dłoń, jak wtedy w
Nowym Yorku dreszcz przeszył jej ciało i miała nadzieję, że chłopak tego nie
poczuł. Bo nie był to dreszcz przyjemności, który spadał na nią zawsze, zawsze
kiedy była z kimś innym. A dokładniej z Niallem Horanem. Miała ochotę przywalić
sobie w twarz, że jak zwykle w towarzystwie Nathana myśli o Niallu, a przecież
chciała się od niego uwolnić. Szkoda, tylko że w między czasie coś znów się
zmieniło.
24
lipiec 1987
Nigdy
nie sądziłam, że będę spacerowała po alei gwiazd w Mieście Aniołów.
Nigdy
nie sądziłam, że Bobby będzie trzymał mnie wtedy za rękę. Czy to coś znaczy?
Choć
przecież nie musiał, prawda? Nie zgubiłabym się.
Może
Anioły naprawdę tutaj żyją?
- Umuhk – burknął Niall, gdy jego telefon rozdzwonił
się nad ranem. Nie miał raczej zamiaru wypełznąć z hotelu, ponieważ Leile coś
łapało i chciał dopilnować, by chociaż jeden dzień odpoczęła, a po drugie było
coś co musieli między sobą wyjaśnić. Choć prawda była taka, że tych spraw było
o wiele więcej.
- Niall gdzie ty jesteś? Umówiliśmy się o dziesiątej
– zawiedziony głos dotarł do jego uszu, a on zerwał się z łóżka patrząc na
zegarek. Że też musiał się umówić z tą czerwonowłosą dziewczyną.
- Cholera, przepraszam zaspałem – jęknął boso
ruszając do okna i odsłaniając zasłony, by światło w końcu mogło w paść i
ogrzać trochę pokój. Jego kolejną myślą, nie było jedzenie, ani nawet ubranie
się tylko Leila – Uh, zobaczę tylko co u Lei i..
Dziewczyna po drugiej stronie słuchawki zachichotała
podejrzanie, a Niall zmarszczył brwi i zacisnął usta. Czy ona musi to robić?
Chichotać? Wywrócił jeszcze oczami zanim skupił się na wypowiedzi
- Wątpię, żeby było to możliwe. Jeśli dobrze widzę
właśnie spaceruje aleją gwiazd – usłyszał w jej głosie rozbawienie. Na jego
czole pojawiła się charakterystyczna zmarszczka, gdy robił się zły i zmartwiony
za jednym razem, rzucając jakieś bezsensowne pożegnanie wciągnął na siebie
pierwsze lepsze ubrania. W połowie wciągania koszulki pukał już do drzwi obok.
Prawie tak jak ostatnio z wyjątkiem, że korytarz był większy i nowoczesny, a na
jego końcu pani sprzątaczka. Nawet nie pukał powtórnie. Nie wiedział, czy był
zły, zmartwiony czy może nawet
zawiedziony, że do niego się nie odezwała. Bo wszystko wskazywało, że kierują
się w stronę wyjaśnień, a ona znika w pewien piękny poranek.
I wszystko byłoby może w porządku, gdyby nie fakt,
że jej towarzyszem był znów Nathan. Zacisnął szczękę, kiedy Ade wesoło
podskakiwała widząc jakąś gwiazdę. Lubił ją, gdy wczoraj rozmawiali nie
wydawała się zła, taka po prostu już była, działająca czasem na nerwy. Na
przykład teraz. Obrzucił ją więc karcącym spojrzeniem, ale ona stała już w
krótkiej kolejce czekając na autograf. Niall znów spojrzał na Leile. Jej
zmęczone oczy obserwujące uważnie chłopaka, który właśnie zaczepiał jakiś
innych turystów prosząc o zdjęcie.
To powinienem być ja! – pomyślał Horan i przeklął.
Jeszcze nigdy w życiu nie był zazdrosny. Jeszcze nigdy nie czuł się tak dziwnie
jak teraz. Do czego ta dziewczyna go doprowadza?
~
Następne dwa dni oboje przesiedzieli w hotelu nie
wiele rozmawiając. Ich ciche dni wydawały się trwać wieczność, ale Leila była
naprawdę słaba. Niall więc starał się by miała wszystko co potrzeba. Gorącą
herbatę, lekarstwo na gardło i katar, zapas chusteczek i ciepłych koce. Nic nie
wspominał o wczorajszym dniu, w końcu oboje spędzili go tak jak chcieli. Może
tego właśnie potrzebowali, odpoczynku. W końcu wszystko zdawało biec tak
szybko. Jeszcze kilka tygodni temu wcale się nie znali, a teraz? Nie byli parą,
oczywiście że nie, ale mogli nazwać się już prawie przyjaciółmi. Prawie, bo
wciąż Leila dusiła w sobie prawdę i choć bardzo chciała mu teraz o tym
powiedzieć – nie mogła. Jej gardło odmawiało posłuszeństwa, jakby na złość,
albo po to by dobrze zastanowiła się nad swoimi słowami. A Niall też miał
jakieś tam swoje sekrety, o których nie mówił na głos. To wszystko było przed
nimi – zostanie przyjaciółmi.
~
Półwysep przywitał ich oczywiście bardzo słonecznie,
oboje zdawali się już być w lepszych humorach, a Leila postanowiła dziś w końcu
powiedzieć o co jej chodziło. Szli na plażę, po ciężkich próbach namówiła
chłopaka na kilka chwil w świetle słońca.
To było piękne, że nadal podróżowali razem, że żadne
z nich nie zraziło się kiepskim momentem. Niall pamiętał, że Lei go przeprosiła
i może to właśnie to było tym co go powstrzymało. Tak sądziła dziewczyna,
jednak prawda była trochę inna. Niall właściwie nie wiedział dlaczego Lei
została, w końcu była ona tak trudną osobą, że nie potrafił tego rozgryźć, więc
czekał. Wytrwale.
Ciepły piasek piszczał pod ich stopami a promienie
słońca przyjemnie ocieplały skórę. San Francisco było pełne turystów, którzy
błagali, aby ich skóra była pokryta choć trochę opalenizną. Jej twarz wyrażała
niepohamowaną radość, zmrużyła oczy i uśmiechnęła się w uroczy sposób pod
nosem, robiąc z ręki daszek i szukając wolnego dla nich miejsca. Oboje ruszyli
w kierunku, który jak zauważył Niall był najodpowiedniejszy. Z dobrym dostępem
do morza, przestrzenią jaką potrzebowali i z daleka od jakichkolwiek piłek.
Rozłożyli koc i wspólnie ułożyli się na jednym. Lei wyciągnęła z torby wafle
ryżowe częstując nimi Nialla, który o dziwo odmówił zerkając na nią uważnie.
W duchu martwił się jeszcze. Dopiero wczoraj była w
stanie coś powiedzieć, a dziś chodziła już po plaży roznegliżowana, nie
przeszkadzałby mu ten fakt, gdyby wcześniej nie leżała plackiem w łóżku.
- Przestań Niall, jestem już zdrowa – odpowiedziała
jakby czytała w jego myślach i posłała mu szeroki uśmiech, zawiązując włosy w
wygodnego koka i nie pozwalając by jakikolwiek kosmyk z niego wypadł. Nathan
pozwalał sobie na wiele rzeczy, których się nie spodziewała, jak trzymanie za
ręce czy pocałunki w kąciki ust, wzdrygnęła się. Lubiła go, ale chyba nie w ten
sam sposób. Westchnęła i przygryzła środek policzka na samą myśl nerwowo gładząc
cały czas ten sam fragment koca.
- Spokojnie, plaża i tak się nie wyrówna – usłyszała
rozbawiony irlandzki głos i prychnęła cicho. Choć na jej ustach malował się
cień uśmiechu. Ich stosunki wracały do normy, jedno tylko nie musiało wracać -
fala gorąca, która płynęła przez jej krwiobieg, gdy tylko Niall zatrzymał swoje
błękitne tęczówki na niej.
~
Leila czuła ucisk w żołądku, który zawsze
towarzyszył jej gdy się stresowała, tak jak teraz. To, co za parę chwil miała
powiedzieć nie sądziło na życiu, ale było ważne dla niej i prawdopodobnie dla
ich dalszej wspólnej podróży. Po kolacji, gdzie Niall zjadł bardzo dużo, bo nie
dość, że swoją porcję to jeszcze szatynka oddała mu część swoich frytek
postanowili się przejść i zobaczyć złoty most. Słynący ze swojej ogromnej
wysokości i… największej ilości samobójców, gdzie na samą myśl Leilą wstrząsał
nieprzyjemny dreszcz i przypomniała się okropna wycieczka po Chicago, z której
Niall miał niezły ubaw, a ona blade kolory na twarzy. Potrząsnęła głową
wyrzucając z głowy, tego dziwnego mężczyznę, który opowiadał to w sposób, jakby
były to jak najprawdziwsze historię i wróciła do miasta Aniołów.
Gdy szli obok siebie za horyzontem chowało już się
słońce, a przydrożne latarnie rozbłyskały światłem. Nocą takie miejsca miały
swój własny urok; cichnące rozmowy, gdy ludzie oddalali się, odgłos
przejeżdżających samochodów, szum wody i ptaki latające nad ich głowami.
Niall spojrzał do góry, gdzie przęsła wystrzelone
wysoko w delikatnie mgliste niebo zapierały dech w piersiach. Odznaczając się
na ciemniejącym już niebie swoim czerwonym kolorem sprawiały, że tajemnicza
aura istniała. Może to most był miejscem Aniołów, którym nie zawsze udało się
uratować ludzi, może dlatego to stąd skakali; bo często nigdy nie widać, tego
co jest zaraz obok nas, a te tajemnicze stróżujące nam postacie też nie są
idealne.
Zielonooka obok niego odchrząknęła, więc spojrzał na
nią pytająco unosząc brwi i wciskając dłonie w kieszeniach jeszcze głębiej.
Spojrzenie jej zielonej głębi sprawiało, że miał coraz większą ochotę złapać ją
chociażby za rękę, a ona pod spojrzeniem jego lazurowych tęczówek rozpływała
się prawie jak gorąca czekolada. Więc najczęściej gdy ich spojrzenia krzyżowały
się, to ona była pierwszą osobą, która odwraca wzrok.
- Wiem, że cię przepraszałam – zaczęła cicho,
patrząc pod swoje nogi i zaciskając rączkę od swojej czarnej torebki z taką
mocą, że aż bielały jej kłykcie. Denerwowała się, bo wytłumaczenie swojego
zachowania, wiązało się z otwarciem się. Podziwiała Nialla za to, że wciąż
tutaj był, a siebie za to, że nie uciekła – Ale muszę to wyjaśnić. Moje zachowanie
narobiło bałaganu – westchnęła i spojrzała na niego przez chwilę, a potem
zatrzymała się, aby oprzeć o barierki. W wodzie chciała znaleźć coś, co
przykułoby jej uwagę na tyle, by była wstanie mówić to co musi. – Po prostu…
Moja mama była w takiej podróży. Pisała dziennik. I… - zagryzła wargę, pozwoliłaby
pierwsze słowa ujrzały światło dzienne, musiała to zakończyć – I twoje nazwisko tam jest – podniosła oczy i
zmusiła się by spojrzeć na Irlandczyka, który stał tyłem do wody i patrzył na
nią ze zdziwieniem niewiele rozumiejąc.
Leila wywróciła oczami i odsunęła się stając przed
nim. – Wiem jak to choro brzmi, ale Niall naprawdę. Moja mama znała jakiegoś
wtedy jeszcze chłopaka - Bobby Horan. Oni byli przyjaciółmi, ja… Przestraszyłam
się! Naprawdę – zaczęła gestykulować rękami, a jego oczy otworzyły się szeroko
na imię jakie usłyszał. Zanim Leila zdążyła dalej się tłumaczyć, paplając
praktycznie bez sensu, bo Niall i tak nie wiele z tego na razie rozumiał,
złapał ją za ręce. Zamknęła się patrząc na niego i czując bijące od niego
ciepło, tak jakby jego dotyk po prostu ją wyłączył i zamroził.
- Mój ojciec nazywa się Bobby Horan.
28
lipiec 1987
Jeszcze
nigdy w życiu nie jadłam pałeczkami. Bob musiał pomagać mi wiele razy, aż po
prostu nie wzięłam tego do ręki, a on pokręcił z niedowierzaniem głową. Było
miło, naprawdę. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz tyle się śmialiśmy przy
jedzeniu i patrzyliśmy sobie w oczy.
Podoba
mi się to jak świat powoli się zmienia, że w większych miastach powstają
dzielnice, gdzie ludzie, którzy stąd nie pochodzą mają możliwość by chociaż po
części czuć się jak u siebie.
San
Francisco i wspaniałe słońce, będziemy tęsknić!
>> Zapraszam was też na ihear-yourname
>>> #fyheartff - podziel się swoim ulubionym cytatem, myślą, a nawet zadaj pytanie :3
Kochammmm <3
OdpowiedzUsuńWow. Cieszę się, że wreszcie sobie wszystko wyjaśnili. Niall jest przeuroczy! a Nathana nie lubię i mam nadzieję, że to było ich ostatnie spotkanie. I ta czerwona też niech spada!
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem jakie ich podróż przyniesie owoce. Wreszcie koniec z tajemnicami. Może nawet ta historia jakoś ich zbliży.
Jejku, nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! pisz szybko :)
pozdrawiam :) xx
*FANFARY*
OdpowiedzUsuńPowiem ci w sekrecie, Renia, że mój poprzedni komentarz był pod rozdziałem #10 FYH, także podsumowując już na początku, plus nie wiem czy zauważyłaś, to się stało przywilejem z mojej strony :D XD
W ogóle jasne napisy na ciemnym tle odpadają- kategorycznie, bez żadnego "ale". Wattpad też nie zdenerwował, więc postanowiłam sobie skopiować całe dwa rozdziały do worda i zedytować po swojemu, ale zgadnij co! Komplikujesz mi życie, bo szukam na dole strzałeczki do poprzedniego postu i NI MA! Musiałam wchodzić przez zakładkę, eh...
Dobra, obiecałam listę i lista będzie.
No więc pach, adnotacje numer jeden:
"Szukała swoich ulubionych, w fioletowym opakowaniu, kruchych z rodzynkami i czekoladą w środku" chyba mowa o moich pieguskach, co je wysyłałam na snapie dzisiaj xD
Dwa:
"- Możemy się zobaczyć? - przygryzła wargę. Z jednej strony właśnie po to dzwoniła, by umówić się z nim na spotkanie. To tak jakby chciała by Niall poczuł się źle, a może nawet chciała by był zazdrosny, bo ona była zła za to, że nie zdradził jej swojego nazwiska. Przytaknęła głową, ale zaraz potem zrozumiała, że Nathan tego nie zobaczy więc powiedziała cicho
- Tak, bardzo chętnie."
Czy ona odpowiada na swoje własne pytanie? Biedny Nathan, jak tu z taką wytrzymać XD
Trzy:
"(...)ale tłumaczyła to tym, że jest po prostu kobietą, a one już tak właśnie mają." jestem bardzo w temacie. Ekspert wie wszystko, ekspert wszystko rozumie :D nadmienię, że to może mieć coś wspólnego z moją najnowszą twórczością, le wcale nie musi, broń borze.
Cztery:
Chyba zapomniałam sobie zaznaczyć na czerwono :o TRUDNO
Wypadałoby się odnieść do całości jeszcze, tak? No więc...To by było na tyle. Dziękuję, dobranoc :D
MIĘTA, wiesz gdzie szukać, a jak nie wiesz lub nie pamiętasz, to masz problem XD
Jeej mi się podoba i to bardzo. Szkoda, że tak rzadko rozdziały ale warto czekać ;) Fajnie, że w końcu coś nie coś sobie wyjaśnili dobry krok haha. Mam nadzieję, że szybko dodasz następną częśc i życzę Ci powodzenia w pisaniu i na studiach :)
OdpowiedzUsuńxx
super nie moge sie doczekac kolejnego ;)
OdpowiedzUsuń<333
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, ale nie mam siły na dłuższy komentarz... ;*
Komentarz będzie krótki i chujowy, ale mam nadzieję, że mi to wybaczysz. Na prawdę przeczytałam od deski do deski, aczkolwiek mam skopany dzień, ale muszę. Wiem, że jeśli dzisiaj tego nie zrobię to zapomnę i nigdy nie zaznaczę swojej obecności tutaj.
OdpowiedzUsuńLeila jest ślepa, głupia i strasznie uparta i już szykuję patelnię by nią ją zdzielić, bo właśnie na to zasługuje. Albo na porządnego kopa na rozpęd. Jak to jest, że jej mama mogła zauważyć Bobiego, który ją kochał, a ta łajza nie może dostrzec oczywistości, które ma tuż przed nosem? No co za kretynka. Włóczy się z jakimś sławnym bimbo, zamiast wziąć się za prawdziwą, irlandzką krew...
A do tego kręci się po mieście poważnie chora.
Jedno mnie ciekawi - co wyniknie z tej poważnej rozmowy z końca rozdziału. Serio.
Pooozdrawiam!
M.K
Wow.
OdpowiedzUsuńLeila, czy ciebie juz do reszty pojebalo?!
Kto madry wychodzi chory na dworz?!
Nie mowiac, ze spotkalas sie z ta gwiazdeczka... masz NIALLA!! Slepa jestes?! Ugh...
Niall pilnuj ty lepiej tej Leili....
Ciekawe co wyjdzi z tej calej sytuacji z nazwiskiem..
Rozdzial swietny. ;)
Czekam nn.
@andrejjj99
W końcu przybywam tutaj po przeczytaniu wszystkich rozdziałów. Trochę mi to zajęło, nie powiem. Ale ważne, że jestem. Komentarz będzie krótki, bo jakoś nie czuję się na siłach, aby się rozpisywać. Padam na twarz po całym tygodniu. Ale pod następnym rozdziałem zostawię dłuższy, obiecuję.
OdpowiedzUsuńUwielbiam tego typu opowiadania, o przeznaczeniu, nierealnych zbiegach okoliczności i takie tam. Dla wielu osób są banalne, dla mnie - magiczne, mające swój urok. :)
Pokochałam Nialla i jego radosne podejście do życia. Leila za to mocno działa mi na nerwy. Stroi fochy o byle bzdurę i zachowuje się jak dziecko. Mam nadzieję, że niebawem się ogarnie. Nathana na początku lubiłam, bo był taki uprzejmy, jak oblał ją kawą, jednak im więcej go było, tym bardziej mnie irytował. Jestem ciekawa jak ta historia dalej się potoczy i czy Leila z Niallem dojdą do porozumienia. Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy i życzę masę weny!
Pozdrawiam,
greaseblow x
W wolnej chwili zapraszam do mnie. Bardzo chciałabym poznać twoją opinię :) Your perfect imperfections
Właśnie skończyłam czytać wszystkie rozdziały. Miałaś świetny pomysł na fabułę. Wreszcie coś innego. Tak długo szukałam jakiegoś wartego uwagi bloga i wreszcie znalazłam. Podoba mi się, że piszesz w 3 osobie, to raczej rzadkie, znam, chyba tylko 4 blogi tak pisane ( w tym jeden mój). Uważam, że masz świetny styl, wiesz taki nie banalny. Tylko te ciągłe spotykanie Niall'a wydaje mi się takie nierealne. Dziewczyna spotyka obcego chłopka 4 razy w przeciągu może dwóch dni a ja od 7 lat nie spotkałam większości osób z podstawówki choć wciąż uczyliśmy się w tym samym małym mieście. No ale skoro stawiamy na przeznaczenie to musi tak być :D. Nie rozumiem tylko dlaczego Leila zdenerowała się tym, że Horan jest Horanem, nie dość, że nie miła żadnej pewności czy ma on jakieś połączenie z Bobbym a nawet teraz kiedy się dowiedziała to co w tym strasznego? Ja na jej miejscu byłabym cała podekscytowana. Uznałabym to za najbardziej niesamowitą rzecz w moim życiu. Coś co przydarza się raz na milion... Doprawdy nic w tym strasznego, więc o co jej chodzi?
OdpowiedzUsuńZarówno Li jak i Niall mają wspaniałych rodziców jak ja bym chciała, żeby moi zgodzili się na taką wyprawę no ale chyba będę musiała poczekać do 50. Może wtedy uda mi się ich przekonać :D
Jeszcze jedna rzecz, która bardzo mi się podoba to przeplatanie teraźniejszych wydarzeń z wpisami mamy Lei. Doczepie się jeszcze do słowa - rodzicielka- nie wiem czemu ale irytuję mnie ( może dlatego, że w tak wielu ff jest używane), wydaje mi się, że trochę go nadużywasz - przynajmniej w tych początkowych rozdziałach. No to na tym skończę mój monolog, ogólnie plusy tego bloga zdecydowanie przeważają drobne minusy. Chciałam cię jeszcze zaprosić na moje fanfiction mam nadzieję, że tam zawitasz :D - http://help-me-if-you-can-niall.blogspot.com/ . A ja dołączam do twoich obserwatorów i będę bacznie śledzić każdy twój wpis :)
Krikri