czwartek, 17 lipca 2014

Rozdział 9

EDIT: Rozdział będzie dostępny jutro (15.08), lecz nie mam pojęcia w jakich godzinach. 
EDIT: Rozdział w dniach od 11-17.08. Wybaczcie, że nie podaję jak zawsze daty, ale są wakacje, a ten tydzień zapowiada się być czadersko fajny i ciężki! :) Część 10 już mam jakby co :P 



WAŻNE! PROSZĘ ABY KAŻDY PRZECZYTAŁ.

Po pierwsze, przepraszam za tak długą przerwę. Mimo że miałam cały rozdział równiutko ułożony w głowie pisało mi się go strasznie przed tym ostatnim tygodniem właśnie. 
Chciałam na początku dodać rozdział, bez żadnej notki, ale pomyślałam... hm... że może jednak warto wam powiedzieć, że informuję 34 osoby, blog obserwuje 58, to cholernie dużo, a ostatni rozdział wcale tego nie potwierdził. Myślę, że przerwę spowodował właśnie ten stan. Czy on był naprawdę, aż taki zły? 

Mam do was prośbę, by każdy kto przeczyta dzisiejszy rozdział skomentował. Nawet jednym słowem. 

Bo tak naprawdę zastanawiam się, czy po prostu nie wyrzucić zakładki informowani i informować, tylko ludzi którzy skomentowali ostatni post. 
Zapraszam was jeszcze na Shut up, Tomlinson (gdzie niedługo powinien pojawić się przetłumaczony kolejny rozdział) 
I na mojego wattapada, jeśli macie ochotę na coś jeszcze! A teraz... Zapraszam na rozdział, dłuższy niż poprzedni w ramach rekompensaty za czas!

*

- Cześć tato – mówi nieśmiało Lei trzymając telefon przy swoim małym, zgrabnym uchu. Jej babcia zawsze opowiadała, że gdy dziecko się urodzi rodzice muszą patrzeć czy  ma małe, nieodstające uszy, bo jeśli tak to wyrośnie na piękną istotę. Leila zawsze się śmiała, nigdy w to nie wierzyła. Była zdania, że jest po prostu zwyczajna, taka jak każda inna dziewczyna w jej wieku. Zanim ojciec się odezwał usłyszała w słuchawce jego głęboki oddech i nerwowo przeczesała końcówki swoich włosów, stąpając boso po podłodze.
- Cześć kruszynko – odrzekł beztrosko, jakby wszystko było po staremu, jednak oboje wiedzieli, że nie było. Jakaś część ich odeszła razem z nią - Grace – Naprawdę musiałaś przysyłać do mnie ciotkę? – westchnął jakby chciał podkreślić tym swoje zirytowanie, ale oboje wiedzieli, że był to jeden z tych dobrych pomysłów. Prosto z serca. Leila przysiadła półdupkiem na łóżku obracając twarz w stronę dużego okna – Dzięki – dodał w końcu ojciec, przez co kąciki jej ust uniosły się do góry w uroczym uśmiechu – Jak się bawisz?
- Całkiem dobrze, poznałam nawet kilka miłych osób – zagryzła dolną wargę, próbując samej przed sobą ukryć ten szeroki uśmiech wpływający na jej niewielkie malinowe usta.
 - Naprawdę? – zdziwiony ojciec odezwał się ciut za wcześnie, a jego zęby trochę za późno przytrzasnęły język. Wcale nie chciał tego powiedzieć, to była po prostu pierwsza myśl w jego głowie, więc dodał szybko – To świetnie, a teraz naprawdę pozwól…
- Tak, tak tato. Kocham cię, wiesz? – wstała i wolnym krokiem podeszła do okna, drugą ręką odsłoniła czerwone jak krew zasłony i zaglądając na ziemie, gdzie spacerowało już wiele osób. Li po odpowiedzi ojca przydusiła czerwoną słuchawkę i usiadła z powrotem na łóżko rzucając gdzieś do tyłu telefon i chwytając w swoje dłonie misia, po czym przytuliła go z całej swojej siły.
Czasami pragnęła, aby wszystko było jak dawniej. Każdą rzecz i każdego człowieka na swoim miejscu, żeby ci którzy byli blisko niej powrócili. Prawda była ukryta, bo nie chodziło jej tylko o matkę. Dlaczego nigdy nie przejmowała się znajomymi czy przyjaciółmi? Odpychała ich, gdy tylko zniknęli na kilka dni. Zdawało jej się, że jeśli się odezwie to będzie jak narzucanie się lub nawet gorzej, więc odchodziła. Zamiatając za sobą z ogromną dokładnością drogę, po to by żadna strona nie mogła już trafić. Pomyślała jeszcze o Niallu i rozzłoszczona zamachnęła się rzucając misiem w stronę drzwi, które się otworzyły.
- Jesteś tu? Leila? Bo pukałem i … - zza drzwi wysunęła się głowa blondyna. Dziewczyna zacisnęła wargi, zagryzając dolną do środka i wywróciła do tego wszystkiego oczami. O wilku mowa, a wilk tuż, tuż. Chłopak wkroczył do pokoju, bez żadnego zawahania, ani nawet słowa, spoglądając najpierw na szatynkę, a następnie na jej pokój, który niewiele różnił się od jego. Li zlustrowała go zdegustowanym wzrokiem, no bo w końcu wtargnął do jej pokoju bez pozwolenia, a Niall od razu pomyślał, że może nie chce go tam widzieć. Nie wiele się mylił, więc powoli, małymi krokami zaczął wycofywać się w stronę drzwi.  Li przełknęła ślinę spoglądając na jego chude nogi uwięzione w ciemnych, ciasnych spodniach i zwykłą koszulkę z jakimś śmiesznym, głupim nadrukiem. Nagle nadepnął na coś miękkiego po czym runął na ziemię wymachując rękami na wszystkie strony chcąc złapać się czegokolwiek, przy czym narobił hałasu jak jeden z tych strasznych burzowych grzmotów, przy których dziewczyny piszczą ze strachu. Leila otworzyła ze zdziwienia oczy, wymieszanego z przerażeniem, kiedy jego głowa fuksem minęła kant ciemnej komody.  A następnie mimo, że usilnie starała się zdusić to w sobie parsknęła śmiechem ruszając na pomoc niebieskookiemu, który próbował podnieść się na rękach.
Niall był zły. No bo kto normalny pozostawia tak dużego misia na środku pokoju? Kto w ogóle zostawia misie na ziemi?! Nie żeby, nie pomyślał też kto normalny nie patrzy pod nogi, ale zepchnął tą myśl na sam dół. Wytarł ręce o spodnie i unosząc dłoń posłał Leili spojrzenie pełne wyrzutów. Szatynka uśmiechnęła się niewinnie stając przed nim i nachylając się do ciemnej podłogi po kontrastującego z nią białego misia. Niall czując się trochę niekomfortowo spojrzał na swoje dłonie, którymi chwilę później przeczesał farbowane włosy. Stali na przeciwko siebie, a on próbował coś powiedzieć otwierając i zamykając usta jak oddychająca ryba.
- No wyduś to z siebie w końcu – wypuściła powietrze ze świstem, trochę się niecierpliwiąc, ale… Wystarczyło jedno spojrzenie by wszystko uleciało z dymem. By musiała znowu przygryźć swoją wargę i wziąć głęboki wdech, jakby chwila wcześniej zabrała jej tlen. Następnie przez otwarte okno oboje usłyszeli głośne dźwięki bębnów afrykańskich i podeszli tam, ale zanim panna Sullivan zdążyła o czymkolwiek pomyśleć, rozentuzjazmowany blond włosy chłopak złapał ją za przegub i pociągnął w stronę drzwi. Brązowowłosa uparcie hamowała na pietach wpatrując się w jego plecy złowrogo. Co on sobie myślał?  Nialler odwrócił się unosząc brwi.
- No chodź… - jej wzrok zelżał, gdy usłyszała wesoły śmiech i krzyk, zaczęło ją to ciekawić, bo przecież w rodzonym mieście, takie wydarzenia nigdy nie miały miejsca, a przynamniej ona sobie o tym nie przypomina. Zbiegli ze schodów w akompaniamencie krzyków personelu pod tytułem „tutaj się nie biega” i o mało nie zahaczając razem sławnej gleby. Wypadli przez drzwi na wspaniale świeże powietrze. Wydawało się być to czystym szaleństwem, nie żeby było to normalne. Przez chwilę przystanęli oddychając ciężko i napawając się pięknem dnia i porannych dźwięków. Pierwsza rzuciła się dziewczyna, w końcu ciekawość kryjąca się w jej wiosennych oczach wypłynęła na wierzch. Ni ruszył się chwile później pozwalając by jej ręka wysunęła z jego dłoni. Czując jak chłodne palce przesuwane są nieświadomie poczuł dreszcz. Ten przyjemny, ten który wywołuje tylko ona – Leila. I Niall już powoli wiedział, że nie chce by to wszystko się skończyło, choć to dopiero początek. Li wtopiła się w tańczących do bębnów ludzi ruszając biodrami w takt. Niall został wciągnięty przez jakąś nieznajomą dziewczynę do środka, tańcząc bo nie liczyło się wtedy nic innego.
No może oprócz niej, śmiejącej się w głos i radosnej jak jeszcze nigdy przez kilka ostatnich miesięcy. 
~
- O mój Boże – westchnęła pod małym, zgrabnym nosem Leila, patrząc na stojącego po cukrową watę młodego Irlandczyka. Zachichotała jeszcze, gdy obrócił się energicznie machając w jej stronę ręką, ze swoim zabójczym uśmiechem na ustach. Nie mogła uwierzyć, że dała się wyciągnąć na wypad do zoo. To było całkowicie nie w jej stylu, ale nie narzekała. Zaczesała ręką włosy do tyłu i zaczęła splatać je w jeden długi warkocz, aż nie wrócił do niej towarzysz z lepiącymi się palcami, o których ona nawet wolała nie myśleć.
- Gdzie teraz? – zapytała rozglądając się dookoła, aktualnie stali przy klatce z lwami, gdzie jeden z nich ziewnął rozleniwiony eksponując swoje niezbyt zadbane zęby i „prześwieży” oddech. Niall skrzywił się, wkładając kolejną część białego, słodkiego puchu do buzi ruszając dalej.
- Daleko od tego zwierzęcia – mruknął, a Leila zaśmiała się. Musiała przyznać sama przed sobą, że lubiła siebie przy nim. Przez ostatnie miesiące nie śmiała się tyle ile dzisiaj, w tym jednym dniu w jego towarzystwie – niezastąpionym. Nawet nie wkurzał jej swoimi łapskami, które miałby szukać łaskotek na jej ciele, jak Nathan, by się roześmiała. To było przyjemne uczucie, od którego nie chciała już uciec.
- To może dziś zdradzisz mi co robisz? – szatynka odwróciła głowę w jego stronę uważnie podnosząc ze zdziwieniem brwi do góry. Przecież chłopak dobrze wiedział co robi, nawet lepiej niż ona sama, w końcu on był napędem ich dzisiejszego dnia. Niall tak bardzo narzekał, na brak prawdziwej radości z życia, „energii” i to tego tak bardzo podziwiał za to Harry’ego i Liama, nie zauważając, że sam w sobie wiele pokładów wiecznego szaleństwa. Wystarczyła jedna odpowiednia osoba, która przyciśnie guzik swoim, pięknym uśmiechem wypływających z niezastąpionych kocich oczu i już. Wszystko zdawało się być wyżej ponad normę. Lei to irytowało, owszem może nie spędziła z nim wiele czasu, ale było to coś czego niby nie mogła znieść, a w duchu uważała za słodkie. Chore prawda? Niall wywrócił teatralnie oczami, gdy kolejna porcja waty trafiła do jego buzi.
- W samolocie zdałaś mi pytanie gdzie, a właściwie dlaczego lecę do Waszyngtonu – Li poczuła się trochę w pułapce, przytłoczona jego pytaniem i wiercącymi w niej dziurę morskimi oczami. Myśl o mamie sprawiła, że natychmiastowo spochmurniała, a dziura w jej sercu zabolała, na szczęście nie do stopnia by krwawić, ale zabolała. Zaczęła biegać wzrokiem po twarzach innych osób i pyskach zwierząt, dopóki nie usłyszała chrząknięcia, które jakby zbudziło ją ze świata rozbieganych myśli. A właściwie ile człowiek jest w stanie znieść dziur w sercu? Pytanie czy jest jakaś określona ilość, której nie można przekroczyć? Czy istnieje jakiś głupi śmieszny limit i gdy go przekroczymy skutkuje to odejściem?  Przełknęła ślinę, dlaczego nie potrafi mu powiedzieć?
- Zwiedzam świat, tak jak by, po prostu…
- Nie chciałaś bym się przyczepił, co ? – przerwał jej w połowie zdania śmiejąc się i wyrzucając patyk. Nawet nie zauważyła, kiedy skończył zajadać się watą. To co powiedział, nie do końca było prawdą. Jednak zobaczyła zieloną strzałeczkę nad tymi słowami, jakby było to jej wyjście ewakuacyjne i wyszła nim, potakując nieśmiało głową, ale zaraz potem dodając
 - Cieszę się, że jednak to zrobiłeś -  unosząc kąciki ust ku górze i delikatnie odwracając głowę w jego stronę.
- Spójrz mamo, goryle – zawołało jakieś dziecko więc i oni tam się udali. Zwierzęta siedziały w wielkiej klatce otoczonej czarnymi prętami, nie wyglądały źle. Były zadbane, szczęśliwe, może delikatnie zniesmaczone będąc pod odstrzałem tylu par oczu, ale niczego im raczej nie brakowało. Przystanęli bliżej klatki by mieć lepszy widok na zwierzęta. Leila parsknęła śmiechem pokazując Niallowi jednego goryla, który nakrywał się sianem do spania, chociaż było wczesne popołudnie, a on również się zaśmiał. Następnie gdy chcieli odchodzić, to samo dziecko co wcześniej wydało z siebie niezadowolony dźwięk, a później zaczęło krzyczeć, że to obrzydliwe. Oboje spojrzeli najpierw w siebie, prosto w swoje oczy i Li wiedziała, że przegrała, kiedy natychmiastowo odwróciła wzrok, od jego czarujących oczu. I przeniosła je z powrotem na zwierzęta w klatce, gdzie jeden z człekopodobnych podłubał w swoim nosem, a następnie zjadł zawartość. Jęknęła natychmiastowo odwracając się jakby jedzenie podeszło do jej gardła. Widok był obrzydliwy, nie mogła uwierzyć, że nawet niektórzy ludzie są w stanie tak robić. A Niall? Niall po prostu znów się zaśmiał, tak jakby kompletnie nic wielkiego się nie stało, jakby goryl wcale nie zjadł zawartości swojego nosa, którą w ich wyobrażeniach, trzeba po prostu wydmuchać. Leila czekała na niego przez chwilę obok mapy, tupiąc nogą i przyglądając się jak zwykle ludziom, którzy tak jak oni przyszli zobaczyć zwierzęta. A on minął ją tak szybko, że przez kilka następnych metrów nie mogła za nim nadążyć. To było niedorzeczne, rozumiała że Horan miał dłuższe nogi i potrafił chodzić szybciej, przez co ona teraz, praktycznie musiała za nim biec, by nie zgubić jego blond czupryny, ale to że jego nogi były chudsze od jej? Znów jęknęła, bo przecież wcale nie była taka gruba, ale gdy patrzyła na jego nogi jakoś wszystko się obracało.
- Leila, zobacz niedźwiedzie! – zawołał ją przystając przy którejś z kolei klatce i z prawdziwym, uczniowsko-kujonskim ciekawstwem spoglądał na nie przez metalowe pręty. Szatynka przystanęła kawałek dalej wpatrując się w jednego z tych mniejszych z uroczymi półokrągłymi jak księżyc uszkami, czarnymi jak prawdziwy węgiel oczami i uroczym wilgotnym noskiem obwąchującym wszystko dookoła. Zachichotała pod nosem, nie czując się nawet przy tym przyłapana, że robi coś złego. To było naturalne, że musiała znów zacząć się śmiać i żyć, nie mogła bez przerwy się smucić. Wyciągnęła swoją smukłą dłoń do przodu chcąc dotknąć choć przez chwilę, ukradkiem brązowego, błyszczącego futerka. Niedźwiadek podszedł do niej powoli, kiedy na chwilę odwróciła się, by wzrokiem odnaleźć swojego towarzysza, i mokrym noskiem trącił jej rękę, czego kompletnie się nie spodziewała. Podskoczyła przestraszona, a z jej gardła wydobył się uroczy, zabawny pisk, przez które zwierze nie przestraszyło się tylko przekręciło delikatnie, na swój sposób głowę. Leila przestraszona wpadła w ramiona stojącego za nią już Niallera. Zachwiali się oboje próbując złapać równowagę, chłopak ulokował swoje dłonie na jej tali, mocno trzymając i utrzymując ich w równowadze. Li, przylgnęła plecami do jego torsu czując, jak wytwarzają się jakieś iskry przeskakujące z jednego ciała na drugie. Czując się tak jak wtedy pierwszego dnia na lotnisku, kiedy świat się zatrzymał, a oni byli w bańce spoglądając na swoje oczy, wtedy było to tylko spojrzenie, teraz dotyk sprawiał, że im miękły kolana. Nie tylko jej, może to nawet śmieszne, gdy chłopakowi robi się z nóg wata, ale tak właśnie było. Niall trzymał ją mocno, jakby od tego zależał cały świat, bo przecież tak było. Te spojrzenia, muśnięcia dłonią, delikatne dotyki władały ich własnym światem. Li czuła swoje serce, bijące w szybkim tempie, niby tak bardzo podobnym do tego, kiedy to ćwiczy się na wfie, wypruwając z siebie flaki, jednak teraz było inne. Tak jakby każde jego uderzenie roznosiło się z ogromną siłą po jej klatce piersiowej chcąc się wyrwać do osoby stojącej z tyłu, której serce słyszała, i które biło równie szybko. Zrzuciła to jednak na chęć jej pomocy i przywrócenia ich do pionu, więc szybko wyswobodziła się z jego uścisku mrucząc ciche podziękowania i czując jak na jej policzki wkrada się urocza purpura. Ruszyła do przodu zostawiając za sobą słodkie misie i spuszczając swój wzrok na ziemię. Przeklinając w duchu, że spięła włosy w warkocz. Nie rozumiała całej tej magicznej aury panującej wokół nich w takich momentach, chciała wtedy zapaść się pod ziemię. I te spojrzenia ludzi, jakby byli najpiękniejszą parą, którą zobaczyli przez ostatni tydzień, lub więcej.
Niall patrzył na nią przez chwilę jak swoim tanecznym krokiem oddala się na kilka metrów. Jej serce, było tak blisko jego, mógł to poczuć, to jakby idealne połączenie, które po prostu musiało na siebie trafić. Jakby ich dusze od zawsze były dla siebie przeznaczone. I to było znów coś dziwnego, że czuł to on – chłopak, który z reguły nie powinien wierzyć w takie podobne bzdury, a nie dziewczyna. Cóż, świat już nie pierwszy raz gra na czyjś uczuciach. Czasami zdaje się, że to jego najlepsza rozrywka.

-Co tutaj jest takiego ciekawego? – zawył, kiedy stanęli przed szkłem wypełnionym chyba tylko i wyłącznie wodą. Wolał zwierzęta które były suche niż te poruszające się w wodzie i Bóg wie kiedy gotowe, by wystraszyć go prawie na śmierć.
- Tutaj są wydry, chce je zobaczyć – odpowiedziała zwyczajnie kładąc dłoń na szkle jakby miało to jej jakoś pomóc przy (kompletnie nie potrzebnym) wychylaniu się. Niall wywrócił oczami, a kiedy się odwrócił i zauważył jak jeden ze stworków podpływa z przeciwległej strony, delikatnie dotknął jej ramienia pokazując i wywołując tym szeroki uśmiech na jej pięknej twarzy.  Zawsze podobały jej się wydry, a najbardziej ich łacińska nazwa Lutrinae. Nie obchodziło ją to, że tak naprawdę były drapieżnikami żyjącymi i w wodzie i na lądzie, wiedziała o tym bardzo dobrze myśląc na ich widok tylko jedno „Jejku jakie one słodkie”. No i jeszcze przecież wiedziała, że one nie zjadają ludzi. Zawsze zastanawiała się dlaczego mieszkają wszędzie oprócz Australii, co z nią jest nie tak? Jedna mniejsza wydra, podpłynęła bliżej nich obracając się brzuszkiem, a następnie wypłynęła na wierzch wracając z rybą w pyszczku.
~
Nie zostawiaj mnie – pomyślała patrząc w jego niebieskie jak czyste, bezchmurne niebo oczy, kiedy stali w hali. To było dla niej coś nowego, chęć zostania przy jakiejś osobie, chęć zatrzymania jej, a nie zamiatania i zero powrotów. Przytuliła go z całej siły, choć może nie powinna, czując jak jej serce delikatnie przyśpiesza, na jego dotyk. Czy to możliwe, by tak mała garstka czasu była wystarczająca, aby ludzie głęboko w siebie wpadli? Nie chodzi tu o miłość, bardziej o znajomość, przyjaźń. To jak schowała swoją głowę w zagłębieniu jego szyi, było dla niego szokiem, przez który ponownie tego dnia zachwiał się na swoich nogach, na szczęście nie upadł. Nie wiedząc do końca czemu bardzo pragnęli zapamiętać każdy fragment siebie, zapach, bardziej niż cokolwiek innego. Niall zaplątał swoją buzię w jej przecudownie długie włosy, zamykając oczy i swoimi długimi, trochę już zmęczonymi palcami od grania na gitarze, rysował na jej tali nie wiele znaczące znaczki. Smutno jest rozstać się z ulubionym kubkiem, a co dopiero z człowiekiem. [i]  Czuli się dziwnie, bo wrażenie, że znają się od paru dobrych lat, a nie godzin, dni zwiększało się z każdym oddechem. Równym. Jakby byli stworzeni do wspólnego życia. Usłyszeli wezwanie na co oboje wzruszyli się, odsuwając od siebie. Niall złapał swoją walizkę przeklinając w duchu, że zdążył zarezerwować już ten, a nie inny bilet. Bo nie mógł uciekać stąd, tak jak ona rano. Zdawało się, że to koniec, kiedy ona spoglądała na jego oddalające się plecy, a w jej oczach zakręciła się łza, choć wcale tego nie chciała, bo w końcu zawsze odpychała ludzi, tym razem jednak chciałaby było inaczej. Czuła w kieszeni od kurtki brzęczący, wkurzający ją telefon, który wydzwaniał od dłuższego czasu i wiedziała, że to Nathan z którym w końcu będzie musiała porozmawiać, by przestał, ale teraz nie to było ważne. Irlandczyk odwrócił się jeszcze i pomachał jej na pożegnanie. Trzeba jednak pamiętać, że istnieje jedno niebo na ziemi, a im wydaje się, że jest ono jednością tylko wtedy kiedy są razem.




[i]  Cytat, który znalazłam kiedyś na pewnej stronie. Nie wiem, czy jest z książki, czy może ktoś go od tak wymyślił. Tak czy inaczej daje wam o tym znać. :)





Mam do was prośbę, by każdy kto przeczyta dzisiejszy rozdział skomentował. Nawet jednym słowem. 

26 komentarzy:

  1. Hej, kochana!
    Rozdział przeczytałam i bardzo mi się podobał. W wolnej chwili napiszę Ci dłuższy komentarz. :)

    Buziaki,
    G.

    OdpowiedzUsuń
  2. Coś mam przeczucie, że i tak się spotkają w następnym punkcie podróży :)
    Czekam na następny :*
    Pzdr. <3

    Zapraszam też do mnie:
    onedirection1d-pain-and-payne.blogspot.com
    would-you-know-my-name-1d.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Koffam Cię i to jak piszesz!!! Napisz szybko następny rozdział!!! Pliiiiis!!! <3
    Buźki =*

    OdpowiedzUsuń
  4. Ludzie, weźcie się ogarnijcie, dlaczego nie komentujecie takiego ładnego ff? :(
    Jejku, jejku, jejku, ten rozdział jest wspaniały! Jestem jakimś niewydarzonym dzieckiem i przy upadku Nialla o mało nie popłakałam się ze śmiechu. Fajnie, że L. zdecydowała się przełamać pierwsze lody (a może już drugie?) teraz tylko czekać aż akcja Twojego opowiadania się zagęści. :)
    Miłych wakacji. x

    OdpowiedzUsuń
  5. wow dawno nie byłoo rozdizału, ale ciekawy niepowiem, tylko mnie to zastanawia kiedy oni dogadają się, że ich rodzice sie znali

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział jest MEEEGA :D KOCHAM, KOCHAM, KOCHAMM <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam twoje opowiadanie;D Warto czekać na twoje rozdziały ;D

    OdpowiedzUsuń
  8. Kocham twoje opowiadanie i obserwuję bloga :D jesteś super, masz wielki talent :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Jeeej.....
    W koncu rozdzial !!! ;)
    Warto bylo czekac tyle czasu na nowy ;)
    Niall... uwazaj bardziej hahahaha
    Lei... ty tez bys mogla bardziej uwazac ;)
    Awwww ten przytulas na koniec ;)
    Jestem ciekawa kiedy sie skapna, ze ich rodzice sie znali.....
    Swietny rozdzial ;)
    Czekam nn *-*
    @andrejjj99

    OdpowiedzUsuń
  10. Kocham Cię! <3
    BOSKO ! *, *

    OdpowiedzUsuń
  11. Piszesz tak że ciężko mi za każdym razem powstrzymać łzy ale dziękuje ci za to bardzo :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Jejciu kocham to opowiadanie!! Jest takie inne niż wszystkie.. Jest genialne!!

    OdpowiedzUsuń
  13. Rozdział jest boski! W ogóle ten blog jest świetny i masz wieeelki talent do pisania ;) Ale niestety cytat totalnie nie chce mi się otworzyć, mógłby ktoś napisać co to za cytat? Dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Smutno jest rozstać się z ulubionym kubkiem, a co dopiero z człowiekiem." to on, był w tekście. :) tamto, to tylko odnośnik, który znajduje się niżej.

      Usuń
  14. Rozdział był niesamowity :D Nigdy nie komentowałam twojego rozdziału i do teraz nie wiem dlaczego nie chciało mi się zapominałam nie wiem :D Mam nadzieję że Niall i Li w końcu będą razem i się spotkają w następnym mieście w którym będą przebywać :) Tak na marginesie KOCHAM CIĘ I TWOJEGO BLOGA:* ♥ ♥


    Pozdrawiam i czekam na następny rozdział ♥

    PS. TO JUŻ DZIŚ MIJAJĄ 4 LATA OD POWSTANIA ONE DIRECTION ŻYCZĘ WAM DIRECTIONERS WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO OBYŚCIE SPEŁNIŁY SWOJE MARZENIA I NIGDY O NICH NIE ZAPOMNIELI :d DIRECTIONER FOREVER ♥ ♥ ♥ ♥

    OdpowiedzUsuń
  15. nie nie nie no nie no nie, gdzie Niall jedziesz? po takim uroczym dniu w zoo i tym zatrzymaniu czasu kiedy ją chwyciłeś żeby się nie przewróciła koło niedźwiedzi to teraz wyjeżdżasz i zostawiasz Li samą? ok, rozumiem, kupiłeś wcześniej bilet. mam tylko nadzieję że Leila kupiła bilet w to samo miejsce i zaraz znowu się spotkają. a Nathan... niech się wypcha, on jest jak piąte koło u wozu. Li i Ni są dla siebie stworzeni a Nathan ma tego nie psuć. o tak. czekam na kolejny cudowny rozdział ♥ buźka xx @Malgosiaa_

    OdpowiedzUsuń
  16. Jeju jak ja bym chciała być na miejscu Lei! :D Po tym rozdziale jeszcze bardziej zakochałam sie w Twoim blogu :) Jest tak bardzo ciekawy.. :D
    Ale Niall, gdzie ty jedziesz? :( Mam nadzieję, że spotkają się jeszcze... Znaczy, na pewno sie spotkają, bo jakby mogli się nie spotkać, nie? :D Powiedz, że się spotkają! :*
    Nie mogę się doczekać się kolejnego rozdziału :D Pozdrawiam! <3

    OdpowiedzUsuń
  17. Cudowny rozdział! Nie mogę się doczekac następnego :D -@YourLive_Voice

    OdpowiedzUsuń
  18. Oh God, prawie łzy w oczach :<< Renia, dlaczego dalej nie odkrywają świata razem? Ja wiem, wiem, że piąte spotkanie i w ogóle...Ale czy ja przegapiłam coś, czy oni serio nawet nie zainteresowali się jakie są ich nazwiska? XD No bo przecież Leila powinna skojarzyć z zapisek mamy... Coś... Nie? :D Horan tam, Horan tu, hmm, albo wciśniesz to gdzieś w następnych rozdziałach XD Okej, już nic nie pytam :> Śmieję się za każdym razem jak ona odrzuca telefony Nathana (ciekawe, czy dobrze napisałam...ups?). Czy taka wschodząca gwiazda nie ma planu dnia zapełnionego po brzegi, btw? Niech da jej spokój i wspina się po tej swojej drabince sławy haha :D I na koniec najważniejsze i muszę o tym wspomnieć- oni razem- czytaj Niall i Leila- są mega, mega słodcyyyyy :3 Tyle z mojej strony. A nie! Jeszcze jedno pytanko: KIEDY NASTĘPNY? XD <3

    OdpowiedzUsuń