sobota, 18 października 2014

Rozdział 12

EDIT (11.11): nie mam pojęcia kiedy nowy, zaczynają się zaliczenia sram, ze strachu :< 
Postaram się do końca listopada! :>


Hellooo. Witam was w sobotni wieczór! :) 
Mam dla was 6 rozdział, znaczy 12, bo gdybym miała dodawać rozdziały takie jakie mają długość znudzilibyście się w połowie czytania go. Nie wiem co mam jeszcze powiedzieć. O! Bardzo dziękuje wam za ostatnie komentarze! Jesteście kochane, bardzo ciesze się, że was tutaj mam :*
...
Zaczęłam studia, będę starała się w każdej wolnej chwili tworzyć coś dla was... tłumaczyć, pisać, ale nie mam zielonego pojęcia jak długo będzie mi to zajmowało. Miejmy nadzieję, że tyle ile zawsze, chociaż to i tak jest o wiele za dużo, o wiele. Dlatego moje kolejne opowiadania będące na początkowym etapie przygotowań, po prostu takie zostaną - na moim komputerze dopóki ich nie skończę i jeśli kiedykolwiek pomyślę, żeby dodać przed skończeniem krzyczcie na mnie! (xD) 
Wszelkie pytania etc, etc jak zawsze w komentarzach i na twitterze chętnie odpowiem jeśli jakieś się pojawią. Dla chętnych #fyheartff

*


To było trudne, słuchać świergolenia dwóch osób, które jakimś trafem oddzielało tylko przejście dla pasażerów. Lei została zamknięta między oknem a blond Irlandczykiem, który zafascynowany czerwonowłosą dziewczyną nawet na nią nie spojrzał, gdy usiedli. Leila nie przyzna się sama przed sobą, że jest zazdrosna. Jedyne, do czego się przyznawała była złość, że zmarnowała dzień w końcu dochodząc do wniosku, że musi z nim porozmawiać. Chociaż wiedziała to od samego początku, ale jej upartość i trudny charakter na to nie pozwalał.
Zaciskała wargi i wpatrywała się w okno co chwilę wywracając oczami na chichoty dochodzące do jej uszu. Kichnęła, czuła że przeziębienie wspina się po szczeblach i niszczy jej układ odpornościowy. Bolały ją mięśnie i gardło, a nie mogła zrzucić to na dzień, ponieważ nic nie mówiła. Przetarła ręką zmęczone oczy i oparła czoło o zimną powierzchnie szyby, ale tak było jej jeszcze bardziej niewygodnie. Westchnęła. W głowie pojawiła się jej myśl odwróciła twarz i spojrzała na Nialla, który był pochylony w stronę swojej nowej towarzyszki. Zrobiło jej się głupio, że zrobiła wielką aferę o jego nazwisko w swoich myślach i pogorszyła przez to stosunki między nimi. Zagryzła środek policzka i pochyliła się w jego stronę tak, że jej głowa ułożyła się na jego ramieniu, przesunęła się bliżej jego ucha i szepnęła
- Przepraszam.
Horan poczuł jak ciepły oddech odbija się od jego skóry, a ciche dźwięki układają się w słowo wpadające do jego ucha. Jej głowa spoczywała na jego ramieniu, a on sam poczuł jak wszystko z niego ulatuje i zostają tylko we dwoje. Odrywając swoje błękitne tęczówki od Ade spojrzał na nią odchylając głowę i uśmiechnął się czule, gdy ona czując jego wzrok podniosła delikatnie głowę. W tym spojrzeniu było wszystko – od ulgi i zrozumienia po kolejne pytania, przez co Leila odwzajemniła uśmiech w połowie. Gdzieś jakby z daleka słyszeli wciąż mówiącą coś dziewczynę, ale Niall pocałował Lei troskliwie we włosy widząc jej zarumienione policzki, tym razem będąc również pewnym, że nie przez niego. Wiedział, że musiała się przeziębić, przez co w Los Angeles za wiele nie zobaczą, z resztą będą też musieli wyjaśnić sprawy między sobą, a to zapowiadało się być jeszcze trudniejsze. I nie chodzi tutaj o to jak czuła się szatynka.

~

Kiedy była mała zawsze zastanawiała się czy w Los Angeles są anioły. W jej małym jeszcze rozumku wszystko właśnie na to wskazywało. Wyobrażała je sobie tak samo jak prawie każdy inny człowiek. W białej szacie, z blond włosami i z jaśniejącą aurą wokoło, no i nie zapominając o skrzydłach dużych i czystych jak śnieg, który dopiero spadł. A jej mama śmiała się w ten przepiękny sposób i przytulała do siebie. Kiedy dorosła ta teoria podupadała, w końcu gdyby mieszkały tam anioły przeklęte silne trzęsienia ziemi wcale nie bywały by tam tak często, prawda? Z resztą Los Angeles zdawało się być pełne zepsutych gwiazd, takie miasto nie mogłoby być twierdzą aniołów.
Spojrzała przez okno i tylko kilka promieni słońca zdążyło porazić ją w oczy zanim kichnęła i cofnęła się przeklinając pod nosem. Nadal nie wyjaśniła sprawy z Niallem, ale była niemal pewna, że między nimi jest już lepiej. Przynajmniej widziała w jego oczach coś, co normalnie nazywało się zmartwieniem, gdy ktoś jest chory. Wciąż była też rozczarowana swoim idiotycznym zachowaniem i upartością, ale tłumaczyła to tym, że jest po prostu kobietą, a one już tak właśnie mają.
Jej włosy były dziś splecione w długiego kłosa opadającego na jej prawe ramię. Z walizki wyjęła pierwszą lepszą bluzkę z krótkim rękawkiem, a na nogi wciągnęła szorty. Nie mogła przegapić Los Angeles z powodu przeziębienia, z resztą spotykała się dzisiaj znów z Nathanem. Wiedziała, że zrobiła to przez impuls, bo była zdenerwowana, chciała zrobić Niallerowi na złość i… wpadła, bo wyraźnie podobała się Nathanowi.
Było jeszcze rano, gdy opuszczała hotel, wokół gardła dla zabezpieczenia zawiązała sobie ładną chustkę, która mimo wszystko nijak miała się do jej całego stroju. Jej nowe trampki prowadziły ją główną ulicą, co chwilę zerkała na telefon by upewnić się, że dobrze idzie. Czasami cieszyła się, że rodzice mimo jej niechęci kupili smartfona. Zielone drzewa upewniały ją, że na pewno zbliża się do parku, nerwowo pociągając za koniec swojego kłosa rozejrzała się uważnie. Jej zielone oczy przesuwały się po twarzach nieznanych osób, ale mimo wszystko nie zapominała o uśmiechu i posyłała go każdemu, jeśli akurat nie musiała odwrócić wzroku by znów kichnąć.
Czarnowłosy chłopak od razu ją rozpoznał, tą dziewczynę, która cholernie mu się podobała. Ruszył w jej stronę poprawiając na nosie swoje ulubiony okulary, plusem Los Angeles było to, że za wiele osób nie robiło afery z tego kim jesteś. Byłeś sławny? I co z tego, tutaj na każdym kroku jest ktoś sławny, nic wielkiego. Leila odwróciła się w jego stronę dokładnie wtedy, gdy miał zamiar wystraszyć ją lokując swoje dłonie na jej tali. Uśmiechnęła się delikatnie, a on niespodziewanie pochylił się i pocałował kącik jej ust. Burza uczuć oblała jej ciało, a na policzki wkradł się purpurowy kolor. To było dla niej dziwne, jego usta tak blisko jej. Oblizała wargi mrużąc oczy i zahaczając kilka wypadających kosmyków z fryzury, za ucho. W normalnej sytuacji z nóg zapewne zwaliłby ją jeszcze jego zapach, jednak jej zatkany nos kompletnie jej to uniemożliwiał. Prawdopodobnie jakąś tam słabość do Nathana Sykesa miała.
- Cześć – wymamrotała ochryple i nawet sama przeraziła się swojego brzmienia. Gdyby chociaż z przyzwyczajenia śpiewała podczas porannego prysznica wiedziałaby, że jest z nią coraz gorzej, że poranne „czuje się wspaniale” było tylko złudzeniem. Jego zielone oczy uważnie zmierzyły ją od góry do dołu
- Jesteś przeziębiona? – bardziej stwierdził niż pytał. Lei westchnęła tylko wywracając oczami i przestępując z nogi na nogę. Zapomniała jak dziwnie czuła się w jego towarzystwie, nie chodziło teraz o to, że był sławny tylko o to jak ją onieśmielał. Wziął ją za dłoń, jak wtedy w Nowym Yorku dreszcz przeszył jej ciało i miała nadzieję, że chłopak tego nie poczuł. Bo nie był to dreszcz przyjemności, który spadał na nią zawsze, zawsze kiedy była z kimś innym. A dokładniej z Niallem Horanem. Miała ochotę przywalić sobie w twarz, że jak zwykle w towarzystwie Nathana myśli o Niallu, a przecież chciała się od niego uwolnić. Szkoda, tylko że w między czasie coś znów się zmieniło.

24 lipiec 1987
Nigdy nie sądziłam, że będę spacerowała po alei gwiazd w Mieście Aniołów.
Nigdy nie sądziłam, że Bobby będzie trzymał mnie wtedy za rękę. Czy to coś znaczy?
Choć przecież nie musiał, prawda? Nie zgubiłabym się.
Może Anioły naprawdę tutaj żyją?

- Umuhk – burknął Niall, gdy jego telefon rozdzwonił się nad ranem. Nie miał raczej zamiaru wypełznąć z hotelu, ponieważ Leile coś łapało i chciał dopilnować, by chociaż jeden dzień odpoczęła, a po drugie było coś co musieli między sobą wyjaśnić. Choć prawda była taka, że tych spraw było o wiele więcej.
- Niall gdzie ty jesteś? Umówiliśmy się o dziesiątej – zawiedziony głos dotarł do jego uszu, a on zerwał się z łóżka patrząc na zegarek. Że też musiał się umówić z tą czerwonowłosą dziewczyną.
- Cholera, przepraszam zaspałem – jęknął boso ruszając do okna i odsłaniając zasłony, by światło w końcu mogło w paść i ogrzać trochę pokój. Jego kolejną myślą, nie było jedzenie, ani nawet ubranie się tylko Leila – Uh, zobaczę tylko co u Lei i..
Dziewczyna po drugiej stronie słuchawki zachichotała podejrzanie, a Niall zmarszczył brwi i zacisnął usta. Czy ona musi to robić? Chichotać? Wywrócił jeszcze oczami zanim skupił się na wypowiedzi
- Wątpię, żeby było to możliwe. Jeśli dobrze widzę właśnie spaceruje aleją gwiazd – usłyszał w jej głosie rozbawienie. Na jego czole pojawiła się charakterystyczna zmarszczka, gdy robił się zły i zmartwiony za jednym razem, rzucając jakieś bezsensowne pożegnanie wciągnął na siebie pierwsze lepsze ubrania. W połowie wciągania koszulki pukał już do drzwi obok. Prawie tak jak ostatnio z wyjątkiem, że korytarz był większy i nowoczesny, a na jego końcu pani sprzątaczka. Nawet nie pukał powtórnie. Nie wiedział, czy był zły, zmartwiony czy może nawet zawiedziony, że do niego się nie odezwała. Bo wszystko wskazywało, że kierują się w stronę wyjaśnień, a ona znika w pewien piękny poranek.
I wszystko byłoby może w porządku, gdyby nie fakt, że jej towarzyszem był znów Nathan. Zacisnął szczękę, kiedy Ade wesoło podskakiwała widząc jakąś gwiazdę. Lubił ją, gdy wczoraj rozmawiali nie wydawała się zła, taka po prostu już była, działająca czasem na nerwy. Na przykład teraz. Obrzucił ją więc karcącym spojrzeniem, ale ona stała już w krótkiej kolejce czekając na autograf. Niall znów spojrzał na Leile. Jej zmęczone oczy obserwujące uważnie chłopaka, który właśnie zaczepiał jakiś innych turystów prosząc o zdjęcie.
To powinienem być ja! – pomyślał Horan i przeklął. Jeszcze nigdy w życiu nie był zazdrosny. Jeszcze nigdy nie czuł się tak dziwnie jak teraz. Do czego ta dziewczyna go doprowadza?

~

Następne dwa dni oboje przesiedzieli w hotelu nie wiele rozmawiając. Ich ciche dni wydawały się trwać wieczność, ale Leila była naprawdę słaba. Niall więc starał się by miała wszystko co potrzeba. Gorącą herbatę, lekarstwo na gardło i katar, zapas chusteczek i ciepłych koce. Nic nie wspominał o wczorajszym dniu, w końcu oboje spędzili go tak jak chcieli. Może tego właśnie potrzebowali, odpoczynku. W końcu wszystko zdawało biec tak szybko. Jeszcze kilka tygodni temu wcale się nie znali, a teraz? Nie byli parą, oczywiście że nie, ale mogli nazwać się już prawie przyjaciółmi. Prawie, bo wciąż Leila dusiła w sobie prawdę i choć bardzo chciała mu teraz o tym powiedzieć – nie mogła. Jej gardło odmawiało posłuszeństwa, jakby na złość, albo po to by dobrze zastanowiła się nad swoimi słowami. A Niall też miał jakieś tam swoje sekrety, o których nie mówił na głos. To wszystko było przed nimi – zostanie przyjaciółmi.

~

Półwysep przywitał ich oczywiście bardzo słonecznie, oboje zdawali się już być w lepszych humorach, a Leila postanowiła dziś w końcu powiedzieć o co jej chodziło. Szli na plażę, po ciężkich próbach namówiła chłopaka na kilka chwil w świetle słońca.
To było piękne, że nadal podróżowali razem, że żadne z nich nie zraziło się kiepskim momentem. Niall pamiętał, że Lei go przeprosiła i może to właśnie to było tym co go powstrzymało. Tak sądziła dziewczyna, jednak prawda była trochę inna. Niall właściwie nie wiedział dlaczego Lei została, w końcu była ona tak trudną osobą, że nie potrafił tego rozgryźć, więc czekał. Wytrwale.
Ciepły piasek piszczał pod ich stopami a promienie słońca przyjemnie ocieplały skórę. San Francisco było pełne turystów, którzy błagali, aby ich skóra była pokryta choć trochę opalenizną. Jej twarz wyrażała niepohamowaną radość, zmrużyła oczy i uśmiechnęła się w uroczy sposób pod nosem, robiąc z ręki daszek i szukając wolnego dla nich miejsca. Oboje ruszyli w kierunku, który jak zauważył Niall był najodpowiedniejszy. Z dobrym dostępem do morza, przestrzenią jaką potrzebowali i z daleka od jakichkolwiek piłek. Rozłożyli koc i wspólnie ułożyli się na jednym. Lei wyciągnęła z torby wafle ryżowe częstując nimi Nialla, który o dziwo odmówił zerkając na nią uważnie.
W duchu martwił się jeszcze. Dopiero wczoraj była w stanie coś powiedzieć, a dziś chodziła już po plaży roznegliżowana, nie przeszkadzałby mu ten fakt, gdyby wcześniej nie leżała plackiem w łóżku.
- Przestań Niall, jestem już zdrowa – odpowiedziała jakby czytała w jego myślach i posłała mu szeroki uśmiech, zawiązując włosy w wygodnego koka i nie pozwalając by jakikolwiek kosmyk z niego wypadł. Nathan pozwalał sobie na wiele rzeczy, których się nie spodziewała, jak trzymanie za ręce czy pocałunki w kąciki ust, wzdrygnęła się. Lubiła go, ale chyba nie w ten sam sposób. Westchnęła i przygryzła środek policzka na samą myśl nerwowo gładząc cały czas ten sam fragment koca.
- Spokojnie, plaża i tak się nie wyrówna – usłyszała rozbawiony irlandzki głos i prychnęła cicho. Choć na jej ustach malował się cień uśmiechu. Ich stosunki wracały do normy, jedno tylko nie musiało wracać - fala gorąca, która płynęła przez jej krwiobieg, gdy tylko Niall zatrzymał swoje błękitne tęczówki na niej.

~

Leila czuła ucisk w żołądku, który zawsze towarzyszył jej gdy się stresowała, tak jak teraz. To, co za parę chwil miała powiedzieć nie sądziło na życiu, ale było ważne dla niej i prawdopodobnie dla ich dalszej wspólnej podróży. Po kolacji, gdzie Niall zjadł bardzo dużo, bo nie dość, że swoją porcję to jeszcze szatynka oddała mu część swoich frytek postanowili się przejść i zobaczyć złoty most. Słynący ze swojej ogromnej wysokości i… największej ilości samobójców, gdzie na samą myśl Leilą wstrząsał nieprzyjemny dreszcz i przypomniała się okropna wycieczka po Chicago, z której Niall miał niezły ubaw, a ona blade kolory na twarzy. Potrząsnęła głową wyrzucając z głowy, tego dziwnego mężczyznę, który opowiadał to w sposób, jakby były to jak najprawdziwsze historię i wróciła do miasta Aniołów.
Gdy szli obok siebie za horyzontem chowało już się słońce, a przydrożne latarnie rozbłyskały światłem. Nocą takie miejsca miały swój własny urok; cichnące rozmowy, gdy ludzie oddalali się, odgłos przejeżdżających samochodów, szum wody i ptaki latające nad ich głowami.
Niall spojrzał do góry, gdzie przęsła wystrzelone wysoko w delikatnie mgliste niebo zapierały dech w piersiach. Odznaczając się na ciemniejącym już niebie swoim czerwonym kolorem sprawiały, że tajemnicza aura istniała. Może to most był miejscem Aniołów, którym nie zawsze udało się uratować ludzi, może dlatego to stąd skakali; bo często nigdy nie widać, tego co jest zaraz obok nas, a te tajemnicze stróżujące nam postacie też nie są idealne.
Zielonooka obok niego odchrząknęła, więc spojrzał na nią pytająco unosząc brwi i wciskając dłonie w kieszeniach jeszcze głębiej. Spojrzenie jej zielonej głębi sprawiało, że miał coraz większą ochotę złapać ją chociażby za rękę, a ona pod spojrzeniem jego lazurowych tęczówek rozpływała się prawie jak gorąca czekolada. Więc najczęściej gdy ich spojrzenia krzyżowały się, to ona była pierwszą osobą, która odwraca wzrok.
- Wiem, że cię przepraszałam – zaczęła cicho, patrząc pod swoje nogi i zaciskając rączkę od swojej czarnej torebki z taką mocą, że aż bielały jej kłykcie. Denerwowała się, bo wytłumaczenie swojego zachowania, wiązało się z otwarciem się. Podziwiała Nialla za to, że wciąż tutaj był, a siebie za to, że nie uciekła – Ale muszę to wyjaśnić. Moje zachowanie narobiło bałaganu – westchnęła i spojrzała na niego przez chwilę, a potem zatrzymała się, aby oprzeć o barierki. W wodzie chciała znaleźć coś, co przykułoby jej uwagę na tyle, by była wstanie mówić to co musi. – Po prostu… Moja mama była w takiej podróży. Pisała dziennik. I… - zagryzła wargę, pozwoliłaby pierwsze słowa ujrzały światło dzienne, musiała to zakończyć – I  twoje nazwisko tam jest – podniosła oczy i zmusiła się by spojrzeć na Irlandczyka, który stał tyłem do wody i patrzył na nią ze zdziwieniem niewiele rozumiejąc.
Leila wywróciła oczami i odsunęła się stając przed nim. – Wiem jak to choro brzmi, ale Niall naprawdę. Moja mama znała jakiegoś wtedy jeszcze chłopaka - Bobby Horan. Oni byli przyjaciółmi, ja… Przestraszyłam się! Naprawdę – zaczęła gestykulować rękami, a jego oczy otworzyły się szeroko na imię jakie usłyszał. Zanim Leila zdążyła dalej się tłumaczyć, paplając praktycznie bez sensu, bo Niall i tak nie wiele z tego na razie rozumiał, złapał ją za ręce. Zamknęła się patrząc na niego i czując bijące od niego ciepło, tak jakby jego dotyk po prostu ją wyłączył i zamroził.
- Mój ojciec nazywa się Bobby Horan.

28 lipiec 1987
Jeszcze nigdy w życiu nie jadłam pałeczkami. Bob musiał pomagać mi wiele razy, aż po prostu nie wzięłam tego do ręki, a on pokręcił z niedowierzaniem głową. Było miło, naprawdę. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz tyle się śmialiśmy przy jedzeniu i patrzyliśmy sobie w oczy.
Podoba mi się to jak świat powoli się zmienia, że w większych miastach powstają dzielnice, gdzie ludzie, którzy stąd nie pochodzą mają możliwość by chociaż po części czuć się jak u siebie.
San Francisco i wspaniałe słońce, będziemy tęsknić!



Proszę uszanuj moją pracę, każda wasza opinia, komentarz jest dla mnie ważna! :)x
>> Zapraszam was też na ihear-yourname
>>> #fyheartff  - podziel się swoim ulubionym cytatem, myślą, a nawet zadaj pytanie :3

10 komentarzy:

  1. Wow. Cieszę się, że wreszcie sobie wszystko wyjaśnili. Niall jest przeuroczy! a Nathana nie lubię i mam nadzieję, że to było ich ostatnie spotkanie. I ta czerwona też niech spada!
    Ciekawa jestem jakie ich podróż przyniesie owoce. Wreszcie koniec z tajemnicami. Może nawet ta historia jakoś ich zbliży.
    Jejku, nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! pisz szybko :)
    pozdrawiam :) xx

    OdpowiedzUsuń
  2. *FANFARY*
    Powiem ci w sekrecie, Renia, że mój poprzedni komentarz był pod rozdziałem #10 FYH, także podsumowując już na początku, plus nie wiem czy zauważyłaś, to się stało przywilejem z mojej strony :D XD
    W ogóle jasne napisy na ciemnym tle odpadają- kategorycznie, bez żadnego "ale". Wattpad też nie zdenerwował, więc postanowiłam sobie skopiować całe dwa rozdziały do worda i zedytować po swojemu, ale zgadnij co! Komplikujesz mi życie, bo szukam na dole strzałeczki do poprzedniego postu i NI MA! Musiałam wchodzić przez zakładkę, eh...

    Dobra, obiecałam listę i lista będzie.
    No więc pach, adnotacje numer jeden:
    "Szukała swoich ulubionych, w fioletowym opakowaniu, kruchych z rodzynkami i czekoladą w środku" chyba mowa o moich pieguskach, co je wysyłałam na snapie dzisiaj xD
    Dwa:
    "- Możemy się zobaczyć? - przygryzła wargę. Z jednej strony właśnie po to dzwoniła, by umówić się z nim na spotkanie. To tak jakby chciała by Niall poczuł się źle, a może nawet chciała by był zazdrosny, bo ona była zła za to, że nie zdradził jej swojego nazwiska. Przytaknęła głową, ale zaraz potem zrozumiała, że Nathan tego nie zobaczy więc powiedziała cicho
    - Tak, bardzo chętnie."
    Czy ona odpowiada na swoje własne pytanie? Biedny Nathan, jak tu z taką wytrzymać XD
    Trzy:
    "(...)ale tłumaczyła to tym, że jest po prostu kobietą, a one już tak właśnie mają." jestem bardzo w temacie. Ekspert wie wszystko, ekspert wszystko rozumie :D nadmienię, że to może mieć coś wspólnego z moją najnowszą twórczością, le wcale nie musi, broń borze.
    Cztery:
    Chyba zapomniałam sobie zaznaczyć na czerwono :o TRUDNO

    Wypadałoby się odnieść do całości jeszcze, tak? No więc...To by było na tyle. Dziękuję, dobranoc :D

    MIĘTA, wiesz gdzie szukać, a jak nie wiesz lub nie pamiętasz, to masz problem XD

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeej mi się podoba i to bardzo. Szkoda, że tak rzadko rozdziały ale warto czekać ;) Fajnie, że w końcu coś nie coś sobie wyjaśnili dobry krok haha. Mam nadzieję, że szybko dodasz następną częśc i życzę Ci powodzenia w pisaniu i na studiach :)

    xx

    OdpowiedzUsuń
  4. super nie moge sie doczekac kolejnego ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. <333
    Przepraszam, ale nie mam siły na dłuższy komentarz... ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Komentarz będzie krótki i chujowy, ale mam nadzieję, że mi to wybaczysz. Na prawdę przeczytałam od deski do deski, aczkolwiek mam skopany dzień, ale muszę. Wiem, że jeśli dzisiaj tego nie zrobię to zapomnę i nigdy nie zaznaczę swojej obecności tutaj.

    Leila jest ślepa, głupia i strasznie uparta i już szykuję patelnię by nią ją zdzielić, bo właśnie na to zasługuje. Albo na porządnego kopa na rozpęd. Jak to jest, że jej mama mogła zauważyć Bobiego, który ją kochał, a ta łajza nie może dostrzec oczywistości, które ma tuż przed nosem? No co za kretynka. Włóczy się z jakimś sławnym bimbo, zamiast wziąć się za prawdziwą, irlandzką krew...
    A do tego kręci się po mieście poważnie chora.
    Jedno mnie ciekawi - co wyniknie z tej poważnej rozmowy z końca rozdziału. Serio.

    Pooozdrawiam!
    M.K

    OdpowiedzUsuń
  7. Wow.
    Leila, czy ciebie juz do reszty pojebalo?!
    Kto madry wychodzi chory na dworz?!
    Nie mowiac, ze spotkalas sie z ta gwiazdeczka... masz NIALLA!! Slepa jestes?! Ugh...
    Niall pilnuj ty lepiej tej Leili....
    Ciekawe co wyjdzi z tej calej sytuacji z nazwiskiem..
    Rozdzial swietny. ;)
    Czekam nn.
    @andrejjj99

    OdpowiedzUsuń
  8. W końcu przybywam tutaj po przeczytaniu wszystkich rozdziałów. Trochę mi to zajęło, nie powiem. Ale ważne, że jestem. Komentarz będzie krótki, bo jakoś nie czuję się na siłach, aby się rozpisywać. Padam na twarz po całym tygodniu. Ale pod następnym rozdziałem zostawię dłuższy, obiecuję.
    Uwielbiam tego typu opowiadania, o przeznaczeniu, nierealnych zbiegach okoliczności i takie tam. Dla wielu osób są banalne, dla mnie - magiczne, mające swój urok. :)
    Pokochałam Nialla i jego radosne podejście do życia. Leila za to mocno działa mi na nerwy. Stroi fochy o byle bzdurę i zachowuje się jak dziecko. Mam nadzieję, że niebawem się ogarnie. Nathana na początku lubiłam, bo był taki uprzejmy, jak oblał ją kawą, jednak im więcej go było, tym bardziej mnie irytował. Jestem ciekawa jak ta historia dalej się potoczy i czy Leila z Niallem dojdą do porozumienia. Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy i życzę masę weny!

    Pozdrawiam,
    greaseblow x

    W wolnej chwili zapraszam do mnie. Bardzo chciałabym poznać twoją opinię :) Your perfect imperfections

    OdpowiedzUsuń
  9. Właśnie skończyłam czytać wszystkie rozdziały. Miałaś świetny pomysł na fabułę. Wreszcie coś innego. Tak długo szukałam jakiegoś wartego uwagi bloga i wreszcie znalazłam. Podoba mi się, że piszesz w 3 osobie, to raczej rzadkie, znam, chyba tylko 4 blogi tak pisane ( w tym jeden mój). Uważam, że masz świetny styl, wiesz taki nie banalny. Tylko te ciągłe spotykanie Niall'a wydaje mi się takie nierealne. Dziewczyna spotyka obcego chłopka 4 razy w przeciągu może dwóch dni a ja od 7 lat nie spotkałam większości osób z podstawówki choć wciąż uczyliśmy się w tym samym małym mieście. No ale skoro stawiamy na przeznaczenie to musi tak być :D. Nie rozumiem tylko dlaczego Leila zdenerowała się tym, że Horan jest Horanem, nie dość, że nie miła żadnej pewności czy ma on jakieś połączenie z Bobbym a nawet teraz kiedy się dowiedziała to co w tym strasznego? Ja na jej miejscu byłabym cała podekscytowana. Uznałabym to za najbardziej niesamowitą rzecz w moim życiu. Coś co przydarza się raz na milion... Doprawdy nic w tym strasznego, więc o co jej chodzi?
    Zarówno Li jak i Niall mają wspaniałych rodziców jak ja bym chciała, żeby moi zgodzili się na taką wyprawę no ale chyba będę musiała poczekać do 50. Może wtedy uda mi się ich przekonać :D
    Jeszcze jedna rzecz, która bardzo mi się podoba to przeplatanie teraźniejszych wydarzeń z wpisami mamy Lei. Doczepie się jeszcze do słowa - rodzicielka- nie wiem czemu ale irytuję mnie ( może dlatego, że w tak wielu ff jest używane), wydaje mi się, że trochę go nadużywasz - przynajmniej w tych początkowych rozdziałach. No to na tym skończę mój monolog, ogólnie plusy tego bloga zdecydowanie przeważają drobne minusy. Chciałam cię jeszcze zaprosić na moje fanfiction mam nadzieję, że tam zawitasz :D - http://help-me-if-you-can-niall.blogspot.com/ . A ja dołączam do twoich obserwatorów i będę bacznie śledzić każdy twój wpis :)

    Krikri

    OdpowiedzUsuń