wtorek, 28 lipca 2015

Rozdział 17



Musiałam dodać ten gif, jakoś, oh.. nie wiem. 
Trochę krócej niż zwykle. Gratulacje dziewczynie (TheRanawayPrincess), która zgadła, że będzie to.... GRECJA! 
PS. Znów sprawdzałam tylko ja.

*

Wielka tęczowa bańka przysłoniła ich świat i Lei zachciało się śmiać, ponieważ ich pierwsze spotkanie zdawało się być właśnie owinięte w taką bańkę mydlaną. Spojrzała kątem oka na Nialla i uśmiechnęła się; nawet jeśli z początku nie była do końca przekonana, co do tej znajomości, to teraz nie żałowała ani jednej minuty spędzonej razem.
Z dziecięcą radością podbiegła bliżej i opuszkiem palca dotknęła bańki, a ona pękła, pozostawiając na niej niewielkie kropelki. Roześmiała się cicho, odwracając w stronę Nialla i zachęcając go ręką by do niej podszedł, a on pokręcił tylko głową mocno trzymając za aparat i co jakiś czas wduszając guzik robiący jej zdjęcia. Zielonooka podbiegła do niego chwytając za rękę mówiąc
- Nie jesteś fotoreporterem, daj spokój – radosne iskierki tańczyły w jej oczach i Niall nie potrafił jej odmówić. Wkładając aparat do pokrowca, a potem przewieszając go przez ramię ruszył alejką; splótł ich palce razem i uśmiechając się szelmowsko pod nosem spojrzał na nią kątem oka jak pięknie się rumieni.  To było to czego pragnął i będzie powtarzał do samego końca, że nigdy przenigdy nie pozwoli jej odejść.

Lei czuła, że powinna mu powiedzieć parę rzeczy o sobie. Dlaczego ciągle myśli o mamie, dlaczego nie dopuszczała do siebie ludzi, dlaczego czasem jest taka… Trudna w obyciu. Ufała mu, doprowadził ją do stanu, gdzie czuła się z nim tak dobrze jak wcześniej z mamą, tak bardzo bezpieczna, potrzebna i… kochana. Choć jeszcze nie powiedział jej tego na głos gdzieś w głębi serca czuła to wszystko.
Stała z lodami kilka metrów dalej i patrzyła na niego, jak siedzi na ławce i grzebie coś w prawie ich wspólnym aparacie. Prawie, ponieważ cacko tak naprawdę w pełni należało do niej, ale to właśnie blond włosy chłopak najczęściej trzymał go w dłoniach robił zdjęcia i jakieś filmiki. Nie sprzeciwiała się, wręcz przeciwnie cieszyła się, że będzie miała tyle do wspominania, chwil których nie chce nigdy zapomnieć. A może będą wspominać razem?- pomyślała i chłodny lód kapnął na jej dłoń, więc potrząsając głową ruszyła w stronę Nialla. Z jednej strony chciała jeszcze przez chwilę poszukać swojej odwagi, a z drugiej nie mogła już czekać.
Więc zrobiła to, pozwoliła sobie otworzyć się przed nim całkowicie i opowiedzieć mu dlaczego taka jest. Dlaczego mama zajmuje tak ważne miejsce w jej sercu.
- Był moment – mówiła dalej – w którym tylko z nią potrafiłam rozmawiać i tylko ona mnie rozumiała. Nie było między nami żadnej różnicy wiekowej.
- Z początku traktowałaś mnie dość.. dziwnie.
- Bałam się – zachichotała cicho, a potem zacisnęła wargi – Trochę nadal boje się że i ty odejdziesz – powiedziała ciszej. Niall objął ją ramieniem i pozwolił sobie pocałować ją we włosy.
- Nie odejdę Leilo, zawsze będziesz mogła na mnie liczyć.

Zielonooka wpatrywała się w telefon stoją na schodach z siatkami owoców. Przez prażące za jej plecami słońce z początku nie wiele mogła dostrzec, a wibrujący w jej dłoni telefon trochę ją irytował. Nie lubiła, gdy nie widziała kto do niej dzwonił, kiedy był to nieznany numer przeważnie odrzucała, a teraz widziała litery, tylko nie mogła ich dokładnie rozczytać. Pomyślała, że to może Niall, ale tam napis był dłuższy. Uniosła rękę z zakupami i zasłoniła ekran, by uważnie i z wysiłkiem odczytać – Nathan. Gdyby właśnie coś piła lub jadła zachłysnęłaby się, na sto procent. Wpatrywała się w ekranik, aż ten nie skończył się świecić. Dlaczego w ogóle miałaby odbierać telefon od kogoś, kto przypomina sobie o niej raz na ruski rok. Przez te kilka tygodni tyle się zmieniło. I ona się zmieniła, jej podejście, spojrzenie na pewne sprawy. Schowała telefon i uniosła zakupy, by wdrapać się wyżej.
Obiecała sobie, wieczorny spacer po greckich uliczkach, które zawsze ją fascynowały. Wąskie przejścia i rośliny, które wiły się dosłownie wszędzie; jakby pożerały niektóre domy zbiegiem lat, a one nie sprzeciwiały się. Kolory „narodowe”, biel i błękit idealnie ze sobą współgrające na kolejnych piętrach miasta. Rozbawiali ją ludzie krzyczący do zdarcia gardła: „ryby, świeże ryby” „najlepsze owoce” „nie ma lepszej okazji”. A także muzyka płynąca z różnych domów na cały głos, a jednak w tym natłoku gwaru udawało jej się tworzyć ze wszystkim harmonię. Wielu ludzi, których pytała się, co warto zobaczyć mówiło „Zachód lub wschód słońca, najlepiej oba. To najpiękniejszy widok na całym świecie” Leila oszukałaby samą siebie mówiąc, że tak nie jest, moment, gdy słońce chyli się ku zachodowi, lub rozświetla pierwszym promieniem i budzi wszystko do życia w poranek jest najwspanialszy. Jednak coś w oczach ludzi, gdy tak właśnie odpowiadali na to pytanie wskazywało, że tu, właśnie w tej mieścince, dzieje się to nadzwyczaj pięknie. W duchu więc, pozwoliła by w środku niej kiełkowała nadzieja, iż namówi Irlandczyka na tą małą wyprawę.
- Boże, mogłaś zadzwonić – zawołał Niall widząc ją w progu niosącą siatki i zamiast pomóc złapał się za głowę. Lei odpuściła sobie zgromienie go wzrokiem, ponieważ rano związał jej włosy, a ostatnio bywało to nie lada wyzwaniem. Zastanawiała się tylko skąd on znał takie magiczne sztuczki.
Położyła zakupy na blacie i zmarszczyła brwi patrząc na niego, gdy je wyjmował. Czasami jeszcze nie wiedziała jak powinna się przy nim zachować, czuła się skrępowana, w końcu jeszcze nie zapytał oficjalnie, czy będzie jego dziewczyną. Czy jej mama czuła się równie zbita z tropu? Czy ona w ogóle powinna dopuścić myśl o „dziewczynie”?  Jednak gdy rozmyślając przypomniała sobie jego starania, nie wyglądało to raczej jakby robił to bo miał taką zachciankę, raczej jakby naprawdę mu zależało, jej przecież też zależało na nim.
Ich pokój nie był duży, miał też łazienkę, ale i tak wszystkie rzeczy walały się nawet w części kuchennej, co trochę irytowało Leile. Nawet jeśli wcześniej mu odpuściła, teraz zmroziła go wzrokiem, a on z podkulonym ogonem wycofał się w głąb pokoju. No przecież, mógł chociaż posprzątać, skoro ona poszła po zakupy, prawda?! PRAWDA?!
- Co robisz? – zapytał zdziwiony, wracając do niej po kilku minutach. Szatynka podskoczyła lekko przestraszona włączając przy tym gaz na kuchence.
- Gotuje, nie widać? – uniosła brwi, choć Niall wcale tego nie widział, bo w końcu stała do niego plecami. Przeszył ją przyjemny dreszcz, gdy poczuła jego oddech tuż przy uchu, kiedy pochylał się by zajrzeć jej przez ramię. Na czerwonej patelni było jeszcze pusto, za to w srebrnym garnku powoli zaczynała gotować się woda. Makaron leżał przygotowany obok, Niall pochwycił go w oka mgnieniu z dziecięcą radością i chytrym uśmiechem. Leila westchnęła głośno, gdyż znów mogła swobodnie oddychać, ale ciepło wciąż ogrzewało ją od środka, a serce bardzo powoli wracało do stałego tempa. Chłopak machając teatralnie rękami zwrócił na siebie jej uwagę, więc na chwilę przestała kroić suszone pomidory i odwróciła się. Paczkę makaronu ustawił na środku niewielkiego stołu i obejrzał ją dokładnie z każdej strony. A potem? Uniósł ją lekko do góry i uderzył nią o stół otwierając tak opakowanie, by później jak gdyby nic wrzucić zawartość do gotującej się wody.
- Ummh – wymknęło się Leili z ust, gdy odwróciła się by skończyć kroić pomidory, a następnie wysypać je na patelnie i wylać olej ze słoika. Jej telefon znów zaczął dzwonić kiedy myła słoik. Będąc pewną, że dzwoni jej tata krzyknęła
- Niall, możesz odebrać? – Pod oknem rozległ się jakiś dźwięk, coś na wzór zgody, więc dalej nie przejmowała się tym, co działo się z jej telefonem i Irlandczykiem. Przez chwilę zwątpiła, w swój dobry pomysł, by to on odebrał, ale w końcu nie miała nic do ukrycia, ani przed ojcem, ani przed Horanem.
W jej głowie brzmiała wesoła melodia, do której figlarnie pozwoliła sobie lekko kołysać biodrami.  Przymykając delikatnie oczy, mieszała smażące się pomidorki, następnie wrzucając na patelnie makaron i pesto. Niall odchrząknął wyraźnie więc odwróciła się zmieszana mierząc go spojrzeniem kocich oczu. Chłopak zaciskał szczękę i rękę w której miał jej własność – telefon, zdawało się jakby kipiała w nim złość.
- Szukał słonka – stwierdził chłodno patrząc prosto na nią, a Lei jak zamrożona nie mogła się poruszyć.
- Pewnie mój tata – powiedziała spokojnie łapiąc oddech.
- Jeśli ma na imię Nathan i jest gwiazdą, którą poznałaś jakiś czas temu, to tak, słoneczko – wycedził ostatnie słowo przez zęby, a Leila z początku lekko pobladła po to by zaraz wybuchnąć śmiechem i zarumienić się. Szczerze była zdziwiona swoją reakcją, ale dokładnie tak wygląda zazdrość to ona chce ją widzieć częściej. 


Proszę uszanuj moją pracę, każda wasza opinia, komentarz jest dla mnie ważna! :)x
>> Zapraszam was też na ihear-yourname wildheart-ff
>>> #fyheartff  - podziel się swoim ulubionym cytatem, myślą, a nawet zadaj pytanie :3
>>>> tt: @Reniferowa_ (jeśli chcecie ig lub snapchata wystarczy napisać!:) )

7 komentarzy:

  1. Świetny rozdział czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zazdrosny niall *.*

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahaha. cudowny rozdział! Nialler jest urrrroczy, jak jest zazdrosny ^^
    Dodaj następny szybko, to jest wspaniałe <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Haha Niall zazdrosny rozdzial cudowny czekam na szybkiego next
    Gabrysia:*

    OdpowiedzUsuń
  5. Ahh no ale że kończysz w takim momencie?! Czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  6. Uuu Niall jaki zazdrośniak.
    Świetny rozdział :) czekam na nowy :)

    OdpowiedzUsuń
  7. To chyba moje ulubione ff jest takie spokojne i kochane chociaż cały czas coś się dzieje 💟 Czekam niecierpliwie na następny rozdział 👌😘

    OdpowiedzUsuń