sobota, 7 maja 2016

Rozdział 20



->

*

26 sierpnia 1987 rok

Znikał. Znikał coraz częściej jakby przez resztę naszej podróży jeździł z nami ktoś jeszcze. Czułam się zdradzona jednak wiedziałam, że po części to była moja wina. Dostrzegałam przez pewien czas tylko jego osobę a nie prawdziwe uczucia.
Co było w tym wszystkim najśmieszniejsze?
Że to była prawda – dodatkowa osoba podróżująca z nami od jakiegoś czasu. Ja odkrywałam uczucia, które siedziały we mnie przez długi czas cicho, a on zakochiwał się na nowo w kimś innym. Teraz gdy ochłonęłam jestem w stanie o tym pisać; choć w oczach wciąż mam łzy, a serce boli wiem, że tak właśnie musiało się stać. Musiałam stracić ukochaną osobę, aby dowiedzieć się jak rozróżnić uczucie przyjaźni od miłości. Więc kiedy jesteś z kimś szczęśliwa, czujesz ciepło, ekscytację, twoje serce bije szybciej to chwytaj to szczęście dziecko i nigdy nie puszczaj. Nawet jeśli z jakiś powodów to się nie uda, zawsze nauczy cię pewnych rzeczy.
Ostatnie słowa zdawały się być skierowane prosto do Leili, jakby jej mama przeczuwała, że kiedyś będzie to trzymała – jej pamiętnik. Jedna z łez zatrzymała się na rzęsie dziewczyny, a potem spadła na kartkę. Nie była to jedyna słona plama tam, jednak inne były już od lat wyschnięte. Pociągnęła nosem i przetarła oczy, za oknem było ciemno, a na jednym z łóżek cicho pochrapywał Niall. Z jednej strony było jej przykro, że jej mama tak późno zorientowała się o swoich uczuciach, a z drugiej gdyby jednak jej mama i tata Nialla skończyli razem, ona i Irlandczyk nigdy by się nie poznali. Chwytaj to szczęście dziecko – przeczytała po raz ostatni i zamknęła zeszyt. Tylko jak, żeby nie uciekło?

Niall patrzył na nią jedząc kanapkę z dżemem z dziwnym uśmiechem. Podróż się kończyła, po śniadaniu mieli udać się na samolot i wrócić, ale jak wrócić skoro musieli się rozstać, a żadne z nich nie chciało, choć nie wypowiedzieli na ten temat nawet słowa. Leila popijała herbatę, rozglądając się dookoła, w tle grała muzyka, jakaś radiowa stacja nadawała przeboje lata. Czuła na sobie jego spojrzenie, ale nie potrafiła tego odwzajemnić, przerażona tym, co może jej powiedzieć. Obiecał, że nie odejdzie. Jednak co z tego, ludzie zmieniają zdania, zmieniają ulubione piosenki, potrawy, ubrania i ludzi. Jakby byli tylko kolejną rzeczą jaką da się wymienić. Może i da, człowieka też można wymienić, na drugiego, ale zranionego serca w człowieku nie wymienisz.
- Jest jeszcze jedno miejsce do zwiedzenia – zaczął Niall wyrywając Leile z zamyślenia, w końcu na niego spojrzała, jej zielone oczy rozszerzyły się ze zdziwienia.
- Jak to? Wszystkie zaplanowane państwa już odwiedziliśmy – odstawiła szklankę z napojem wciąż, na niego patrząc. O czymś zapomniałam? Nie możliwie – myślała.
- Mój dom - Irlandia – uśmiechnął się szeroko, tak że Leila omal nie spadła z krzesła. Miała pojechać z nim w jeszcze jedno miejsce, do jego domu? Zamrugała kilka razy i zapragnęła się uszczypnąć, żeby sprawdzić czy to nie sen jednak powstrzymała się. Odgarnęła włosy za ucho, wciąż nie wiedząc co powiedzieć.
- Powinnam? – zapytała cicho, po chwili ciszy, ponownie podnosząc ze stołu spojrzenie na jego osobę. Nadal się uśmiechał, co nadal przyprawiało ją prawie o zawał serca.
- No raczej, jeszcze pewnie nigdy tam nie byłaś, co? – Uniósł brwi, gryząc kolejną kanapkę i popijając herbatą. Lei przytaknęła tylko lekko głową i również sięgnęła po szklankę, uśmiechnęła się. Wyprawa do Irlandii sprawiała, że mogli zostać razem jeszcze przez kilka chwil. Chwil tak cennych, że musiała je chwycić czym prędzej.

Leila patrzyła na plecy Nialla, który żwawym krokiem wspinał się po trzech schodkach na jasny ganek. Ciekawość jednak zawsze brała nad nią górę więc ruszyła za nim. Dom państwa Horanów, nie wydawał się wielki, na ganku stał mały stolik, a na nim kilka świeczek w słoikach, niektóre miały sznurki zapewne do przywieszenia na haczyki, które wystawały z belek. Wokół niego kilka krzeseł i coś na wzór pufy. Lei nie zwróciła uwagi, kiedy blondyn zatrzymał się przed drzwiami, więc wpadła na jego plecy, a on tylko śmiejąc się złapał ją za dłoń, którą asekuracyjnie położyła na jego ramieniu, i przeciągnął do przodu.
- Nie bój się, oni nie gryzą.- Zaśmiał się prosto w jej ucho. Dziewczyna zacisnęła wargi i ścisnęła mocnej jego dłoń.
- Wcale się nie boję.
Niall przytaknął dusząc guzik, dzięki któremu w ich uszach zabrzmiał dzwonek i od razu nadusił klamkę. W końcu był w domu, nie miał na co czekać.
Rodzina Nialla przyjęła ją z tak otwartymi rękami, że Lei czasem czuła się aż zawstydzona. Aż w końcu temat zszedł na jej mamę. Przełknęła ślinę, a Niall złapał ją za rękę, co nie uszło uwadze starszym osobą, jednak nikt nic nie powiedział. Lei z ciężkim sercem potrafiła powiedzieć tylko kilka zdań o jej ostatnich momentach z nią, i czuła że robi to tylko dlatego, że obok niej siedział ktoś kto dodawał jej sił.
- Poczekajcie tu – odezwał się mężczyzna i zniknął z jednym w pokoju, który znajdował się jeszcze na dolę. Dziewczyna spojrzała zdziwiona na blondyna, ale on tylko ucałował ją w skroń z szerokim uśmiechem.
- Lubią cię, przestań się tak spinać – szepnął, chichocząc. Najchętniej nie puszczałby jej nigdy. Po chwili jego ojciec wrócił, a w ręce trzymał album, który Niall pamiętał lepiej niż cokolwiek innego.
- Była naprawdę świetną przyjaciółką – usiadł obok dziewczyny i otworzył pierwszą stronę pamiątki. Brązowowłosa jeszcze nigdy wcześniej nie widziała tych zdjęć, więc musiały być schowane lub należeć tylko do Bobby’ego Horana.
Leila leżała w gościnnym pokoju. Teraz gdy znała całą prawdę, wiedziała też jakie jest prawdziwe zakończenie bajki, którą opowiadała jej mama. Różniło się, niestety. Rzeczywistość często różniła się od bajek i wyobrażeń. A w jej głowie wciąż było pragnienie pozostania z Niallem, co się z nimi w końcu stanie? Bała się nocy, nie chciała zasypiać, nawet jeśli była senna. Niepokój ściskał jej serce, bo koniec dnia oznaczał, że nic więcej już się nie zdarzy, a w tym wypadku jeszcze to, że już jutro obok jej boku będzie brakować pewnej osoby. Ktoś kiedyś powiedział – „Smutno rozstać się z ulubionym, roztłuczonym kubkiem, a co dopiero z człowiekiem”.
Ona naprawdę nie chciała rozstać się ze swoim ulubionym kubkiem. Jednak ranek przyszedł w zadziwiająco szybkim tempie.  Nie udało jej się nawet wstać z łóżka, a zdawało się, że już miała łzy w oczach. Im zbliżali się nieubłaganie do godziny jej odlotu tym mocniej trzymała Nialla. To smutne, jak rozstania potrafią uciszyć ludzi. Zdawało się, że oboje od rana nic nie powiedzieli.
To zabawne, że ich historia rozpoczęła się na lotnisku i może się na nim zakończyć. Udało jej się złapać kilka chwil więcej, jednak czy to nie pogłębiało tylko smutku?
Uniosła głowę chciała coś powiedzieć, cokolwiek, jednak wszystkie myśli przypominały tornado, a strzępki zdań sklejały się tworząc w jej gardle gulę, której nie mogła przełknąć. Niall spojrzał na nią i uśmiechnął się nikle. Chwycił jej twarz w swoje dłonie, Lei jak zahipnotyzowana wpatrywała się w niego, czy on próbuje stworzyć naszą własną bańkę mydlaną? – gdyby nie sytuacja zaśmiałaby się do swoich myśli. Czuła jak serce trzepocze w klatce, jak jego oddech muska policzki, a później jego usta dotykają jej. Łza spłynęła po jej policzku, nienawidziła pożegnań, a to nim nie mogło być. To był pocałunek na koniec dnia, na dobranoc. Z resztą Niall wiele razy powtarzał, że jej nie zostawi. W końcu wciąż są razem – prawda?
Siedząc w fotelu patrzyła w okno, naglę zapragnęła spojrzeć na swój telefon, na zdjęcie które miała na tapecie od jakiegoś czasu. Ona z Niallem, szczęśliwi chyba jak jeszcze nigdy dotąd, uśmiechnięci, pełni energii. Jednak jej wzrok spoczął na czymś innym, czymś czego wcześniej nie widziała w swoim plecaku. Chwyciła do ręki czarne etui, prawdopodobnie od tabletu. Jej serce drżało, bo przecież to nie było jej, nie powinna tego dotykać, jednak coś podkusiło ją do otwarcia i wyjęcia sprzętu. Na ekranie została doczepiona starannie napisana karteczka
Uruchom mnie! N. xx
Nie widziała wiele razy pisma Nialla, jednak nie podlegało to nawet najmniejszej dyskusji tablet musiał należeć do niego. Rozglądając się przez chwilę zastanowiła się jak wiele czasu zostało jej do startu. Uruchomiła sprzęt, na jego pulpicie znajdował się tylko jeden plik z podobną nazwą, kliknęła na niego.
Niall trzymał kamerkę w lewej ręce i uśmiechał się szeroko.
- Pewnie jesteś już w samolocie – zaśmiał się nerwowo, mrucząc pod nosem jak to dziwnie mówić do kamery – Jednak chciałem powiedzieć ci… - zatrzymał się na chwilę, w tym świetle zdawało się, że jego policzki są sypnięte różem. – Nie zapomnij o mnie Lei.

Przez chwilę ekran, zrobił się czarny, tylko dlatego by chwilę później pokazać szereg ich wspólnych zdjęć.  

1 komentarz: